Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturswider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 54342.85 kilometrów w tym 803.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.11 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturswider.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:1155.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:40:05
Średnia prędkość:28.83 km/h
Maksymalna prędkość:66.08 km/h
Suma podjazdów:8718 m
Maks. tętno maksymalne:191 (97 %)
Maks. tętno średnie:167 (85 %)
Suma kalorii:46650 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:96.30 km i 3h 20m
Więcej statystyk
  • DST 130.76km
  • Czas 04:02
  • VAVG 32.42km/h
  • VMAX 58.35km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 167 ( 85%)
  • Kalorie 4856kcal
  • Podjazdy 952m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Szosowy w Trzebnicy

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 1

Miło jest znów zawitać do Trzebnicy, gdzie w tamtym roku po raz pierwszy w życiu przejechałem szosowy maraton. W tym roku przyjechałem tutaj zając dużo wyższe miejsce niż w 2010 roku. Trenowałem zresztą ostro w zimie z myślą, o lepszych wynikach. :) Trzebnica zaskoczyła mnie na początku tym, że zmieniło się miejsce staru. Byłem w piątek na odprawie i kiedy zobaczyłem tą trawiastą łąkę i piasek na wyjeździe na asfalt to naprawę się wkurzyłem. :( W sobotę rano przyjechałem na 1 godzinę przed startem aby się bez stresu przygotować. W zimie, kiedy w tygodniu chodziłem na zajęcia rowerowe spinning, namówiłem Anetę Adamek, instruktorkę z TopGym, która ściga się w zawodach MTB, na udział w tym maratonie szosowym. Udało się i razem z Anetą przyjechaliśmy do Trzebnicy - zajęła 5 miejsce w M3! :) Niestety organizator zawodów, nie pozwalał na łączenie w grupie zawodników z różnych grup wiekowych i koledzy z mojej grupy szosowej "Husarii Szosowej", czyli Tomek, Krzysiek, Marcin i Darek, jechali oddzielnie czyli razem w 4 osoby, a ja sam. Artur starował sam, o 8:46. Startowałem, o 8:18, Aneta, o 8:04, którą odprowadziłem na start i życzyłem powodzenia, a chłopaki, o 8:48. Miałem tylko nadzieję, że moja grupa nie okaże się słaba i nie będę tracił czasu na jazdę samotnie. Spotkałem przed startem kilku znajomych, a w śród nich Zbyszka "Prescota" z forum szosowego, który jak się okazało miał na kasku kamerę i nagrywał wyścig podczas jazdy (będę nagrany w kilku miejscach na jego filmie - dzięki Zbyszek!). Nadszedł moment mojego startu. Grupa jak każda 10 osobowa, puszczana co 2 minuty. Przywitałem się z kolegami i w drogę!

Wyjechałem wolno przez tą nieszczęsną trawę i piasek, ustawiłem się jako 4 w pociągu i heja! Przez Trzebnicę prowadzili nas motocykliści do wylotu z miasta - super pomysł! Za miastem start ostry i atakujemy. Tempo około 42km/h. Wiatr zbytnio nie przeszkadzał więc tempo szło. Po jakiś 4km oglądam się do tyłu, a nas zostały 4 osoby. Kurcze! Jednak słaba grupa. No nic ciśniemy dalej sami. Doganiamy jakis maruderów. Dalej okazuje się, że jedziemy w 3. Częste zmiany nie dają odpocząć. Czekam z utęsknieniem na jakiś "pociąg". Wreszcie jest. Przesiadam się i leciemy razem w jakieś 9 osób. Okazało sie potem, że w tej gupce jechał kolega "Koroliow", który też nagrywał wyścig kamerką umieszczona na kierownicy i na jego dwóch filmach jestem częstym gościem! Dzięki Koroliow! :D Grupa idzie równym tempem. Mijamy kolejnych kolarzy. Tak równo pracując dojeżdzamy do najgorszego odcinka trasy, sławnego asfaltu w lesie za Gruszeczką. MAKABRA! Jeszcze przed skrętem krzyczę do nich, żeby zwolnić w tym lesie ale gdzie tam. 33km/h to istny hardcore na tych dziurach. Nadgarstki bolą, a z zębów wypadają plomby. Zenek nie daruję Ci tego! ;) Na moje i mojego roweru nieszczęsie, dogania nas tutaj "pociąg" Interkolu. Część mojej grupy zabiera się z nimi. Jak mogłem odpuścić. Z pianą na zębach podpinam się do pociągu. W końcu idealny asfalt. I tu ciekawostka wszyscy zwolnili... :O Nie można było w tym lasku? Ech... ;)

Jedziemy dalej równym ostrym tempem około 36km/h. Część kolarzy odpadła część odjechała. Wszystko na bieżąco się tasuje. Dogania nas pociąg Harfy-Harrysona. Dopinam się na koło. Tempo 44km/h, hehe. Jest nieźle. Grupka miała w sumie jakieś 14 osób. Przejechałem z nimi z 10km. Dałem kilka zmian, pogadałem z Radkiem Majką, bratem Rafała. Po ostatniem mojej zmianie kiedy zchodziłem zobaczyłem podjazd. wiedziałem, że już się z nimi na kole nie utrzymam, bo po zmianie w tempie 42km/h siły szybko się nie regenerują... Odjechali. No nic. Podjechałem, zjadłem kanapeczkę z nutellą i dżemem. Pomogło. Doszło mnie 3 kolarzy i dalej pojechaliśmy razem. Na hopce 14%, gdzie Krzysiek w tygodniu namalował na asfalcie pozdrowienia dla nas dla Husarii, wszystko się porwało. Hopka faktycznie ciężka. 14% daje ognia. Przejechałem na stojąco. Kilka osób prowadziło rowery, w tym nasz kolega Artur z Husarii jak się później okazało na zdjęciach. :D

Zjazdy, podjazdy, zaczęły się trzebnickie góreczki. Wszystko się porwało i od tego momentu już do mety jechałem sam, po za momentem w których przez chwilę jechałem z 2 kolegami i jedną dziewczyną z nr 30, jak się później okazało Kasią z Nysy. Miała przykry upadek na jednym z ostrych zakrętów w prawo. Na szczęście jechaliśmy tam wolno. Zahamowala na piasku i poleciała. Ja poleciał bym za nią, i na nią :D ale udało mi się tuż przed nią zahamować i wypiąć buty. Pomogłem jej wstać, pozbierać się i założyć łańcuch. Strata około 4 minut. Zadowolenie w sercu duże. Zapytałem czy da sobie radę, a że dała znać, że będzie ok, pojechałem dalej. 2 kolegów, którzy byli z nami odejechali i nie pomogli koleżance. Nie będę podawał nr. Powiem tylko, że dla mnie to "Patafiany" i tyle.

Dalsze kilometry maratonu jechałem cały czas sam. Hopki w górę i w dół i wreszcie wjeżdżam na drogę, która już bezpośrednio prowadzi do Trzebnicy. Niestety na tym ośmio kilometrowym odcinku wiatr wieje wprost w twarz, a droga pnie się nieubłagalnie lekko ale w górę. Jest ciężko. Tempo 23km/h. Dojeżdżam wreszcie do początku zjazdu do Trzebnicy. Daję ognia i na zegarze 62km/h. Za moment skrzyżowanie z "krajówką". Udaje mi się praktycznie bez zatrzymywania przejechać i dalej w górę do rondka i w lewo. Ostatni malutki podjazd do mety, przez piach w prawo i spiker ogłasza: "...Na mecie witamy kolejnego zawodnika, Artura Świder z czasem 4:02:XX...". Kurcze znów 4:02! W tamtym roku też miałem prawie to samo, bo 4:03 ALE na dużo krótszym dystansie, bo 118km, hehe. Fatum to czy norma? Okaże się za rok bo też będę! ;)

Mój wynik: 28 miejsce w kategorii M3 na dystansie 135km (MEGA) - 4:02:XX / XX miejsce w kategorii OPEN na 135km (MEGA)

Teraz czas podsumować maraton plusami i minusami:

PLUSY:

1. "Przeprowadzenie" zawodników przez miasto przez motocyklistów - Rewelacyjny pomysł Zenek! Brawo!
2. Zorganizowane, darmowwe parkingi dla maratończyków.
3. Spiker i dobra organizacja na starcie / mecie.
4. DUŻY wypas jedzonka po maratonie.
5. Konkurs poetycki z nagrodami w niedzielę. ;) Ja też wygrałem. :D

MINUSY:

1. Start z TRAWY i wyjazd po PIASKU! Na rowerze szosowym to nieporozumienie.
2. Woda GAZOWANA na punktcie żywieniowym...
3. Odcinek asfaltu za Gruszeczką... Wiem, że to nie wina organizatorów ale wpływa na wizerunek maratonu. Zróbcie coś z tym kochani, bo naprawdę szkoda rowerów szosowych!



Czas 4:02:34 na 130,76km. Zająłem 28 miejsce w kategorii M3 na 96 kolarzy w tej kategorii. W klasyfikacji OPEN zająłem 128 miejsce na 464 kolarzy. :D

Reszta później.

Spalono: 0,63kg.

Na tym filmie od 9:40 jestem w stroju "Husarii Szosowej", w niebieskiej kamizelce bez rękawków z nr 104 na plechach:



Na tym, od pierwszego kadru:



A na tym i na początku i w środku i na końcu, miłego oglądania:


Kategoria Maraton Szosowy


  • DST 53.16km
  • Czas 02:05
  • VAVG 25.52km/h
  • VMAX 36.45km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 2021kcal
  • Podjazdy 90m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lekko w tlenie przed Trzebnicą

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · dodano: 29.04.2011 | Komentarze 0

Od dłuższego czasu nie miałem tak lekkiego i przyjemnego trenigu jak dziś. Bez stresum bez szarpania jazda w pulsie między 140HR, a 150HR. Rozciąganie, rozgrzeweczka 5+5 w pulsie 130HR i 30 minut w pulsie 140HR na wysyokiej kadencji. Potem dołączyłem do zajęć i zrobiłem 2 odcinki "pod górkę" dla rozgrzania wszystkich partii mięśni. Potem znów przez całą przerwę i początek zajęć 30 minut w 150HR w wysokiej kadencji (bez Combo mimo, że Agnieszka była) i znów zajęcia z czego na koniec zrobiłem sobie 8 minut finałowego podjazdu w pulsie między 170HR, a 182HR. Potem rozjazd i do domku. :) W sobotę pierwszy wyścig w sezonie - Trzebnica! :) Zobaczymy na ile jestem mocny w tym roku. :D

Spalono: 0,26kg.




  • DST 86.16km
  • Czas 02:28
  • VAVG 34.93km/h
  • VMAX 46.24km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 188 ( 96%)
  • HRavg 158 ( 81%)
  • Kalorie 2755kcal
  • Podjazdy 360m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

CZWARTA Godzina Jazda Na Czas + Spinning

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 3

Dziś zabrałem się ochoczo za trening z uwagi na "przejedzone" i leniwe święta wielkanocne. Chciałem i dałem sobie ostro w nogi. Udało mi się zaliczyć pierwszy trening na nowej sali. Sala dużo przestronniejsza i co ważne, jaśniejsza i weselsza od tamtej "piwnicy". :D Zacząłem od rozciągania i rozgrzewki 5+5, a potem zgodnie z założeniem przejechałem godzinną jazdę na czas w tempie 41km/h i w średnim pulsie 167HR przez całą godzinę. Po 30 minutach zwiększyłem sobie obciążenie, o 1 ząbek. Potem chwilka odpoczynku i dołączyłem do zajęć. Ostro potrenowałem siłę i wytrzymałość. W przerwie zrobiłem z Agnieszką nieśmiertelne Combo i potem drugą godzinę zajęć "Hill". Były 2 duże podjazdy i na koniec sprinty. Trening bardzo udany. Teraz odpoczynek, a w czwartek tylko delikatny rozjazd tak na rozgrzenie mięśni przed sobotnik maratonem szosowym w Trzebnicy. :D

Spalono: 0,36kg.




  • DST 180.25km
  • Czas 06:24
  • VAVG 28.16km/h
  • VMAX 63.98km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 7578kcal
  • Podjazdy 1192m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jugowska i 2 x Tąpadło = 181km :)

Sobota, 23 kwietnia 2011 · dodano: 24.04.2011 | Komentarze 2

Dogadałem się w tygodniu z Krzyśkiem i zaproponowaliśmy na forum szosowym wspólny wypad z Wrocławia przez Przełęcz Tąpadło, Dzierżoniów na Przełęcz Jugowską i z powrotem tą samą trasą do Wrocławia. Jak zwykle spotkaliśmy się na rogu Hallera i Grabiszyńskiej. Przyjechał Mati213 oraz Wojtek "Akitigra". W Sobótce czekał na nas Grzegorz "Gr3gory". Odcinek do Sobótki przelecieliśmy bardzo szybko. Tempo w "pociągu" około 35km/h, choć przez pierwszy odcinek około 10km szło 41km/h. ;) Pogoda dopisała, a wiatr nie przeszkadzał. Do Sobótki dojechaliśmy w 56 minut, jadąc lekko "na około", przez Wysoką, Pustków Żurawski i Nasławice. Tam dołączył do nas Grzechu. Pojechaliśmy na Przełęcz Tąpadło, gdzie na szczycie Wojtek ogłosił, że dziękuje za wspólny wypad i wraca do Wrocławia, bo wie, że na takim dystansie jaki nas czeka, nie da rady.

Zjazd do Wirów i dalej droga do Dzierżoniowa poszła migiem. Jak zwykle postój pod Lidlem. Tam każdy uzupełnił "pawlio", czyli zjazd coś na pokrzepienie i pojechaliśmy w kierunku Pieszyc. Skręt na Kamionki i... zaczął się podjazd na Przełęcz Jugowską. Przez około 8km jechaliśmy razem, ale mając na uwadze powrót do Wrocławia odpuściłem "szarpanie" się z młodzieżą i reszę podjazdu na szczyt zrobiłem sam w swoim tempie. Przez chwilę jechał ze mną Grzegorz ale dałem mu znać, że jak chce niech leci z nimi bo ja nie będę szarpał. Podjazd poszedł mi bez problemu, a chłopaków w sumie gdzieś tam w oddali przez dłuższy czas widziałem. Na szczycie Krzysiek krzykął mi: "Dwa Dwadzieścia", co oznaczało minimalna stratę w porównaniu do tamtego roku. Chwila odpoczynku i w doł, a tym samym spowrotem do domu. Do samego Dzierżoniowa praktycznie z górki. Postój po Lidlem i na Sobótkę. Praktycznie do Wirów Grześ zrobił dla nas super robotę, bo dowiózł nas na kole, wiedząc, że mamy jeszcze daleko do domu - dzięki Grzegorz! Młodzież, czyli Krzysiek i Mateusz odskoczyli i nie pożegnali się z Grześkiem. Szkoda.

Zaczął się ponowny podjazd pod Przłęcz Tąpadło. Z uwagi na coraz mocniej wiejący wiatr w twarz, jechało sie coraz ciężej. Na szczycie zaserwowałem sobie żel, wiedząc, że wiejący wiatr w twarz na powrocie, po tylu kilometrach będzie dawał ostro po mięśniach. Nie myliłem się. Było ciężko. Z uwagi na to, że koledzy odskoczyli ode mnie na zjeździe i nie poczekali, odbiłem na dobrze znaną mi drogę do Wrocławia i pojechałem dalej sam. Taki los. Jechało się ciężko ale dałem radę i jestem z siebie bardzo zadowolny. W Gniechowicach zatrzymałem się w sklepiku i kiedy przelewałem wodę do bidonu, zobaczyłem na drodze Mateusza. Okazało się, że i jego Krzysiek zostawił. Pojechaliśmy dalej razem, jadąc uczciwie na zmianach po 1km. Dojechaliśmy do Wrocławia. Tam szybkie podziękowanie za współpracę i każdy odbił w swoją stronę.

Dystans 181km jaki dziś zrobiłem, 3 przełęcze oraz 36km samotnej "jazdy na czas" z wiatrem czołowym, to jak na początek sezonu niezły "występ". Nigdy jeszcze nie zacząłem tak mocno sezonu. Czuję, że to będzie decydujący sezon! :)

Trip: 180,25km
Av: 28,12km/h
Max: 63,98km/h
Time: 6:24:16
Odo: 3311km

Trasa: Wrocław (Hallera/Grabiszyńska) - Wysoka - Pustków Żurawski - Ręków - Nasławice - Sobótka - Przełęcz Tąpadło - Wiry - Dzierżoniów - Pieszyce - Kamionki - Przełęcz Jugowska - Pieszyce - Dzierżoniów - Wiry - Przełecz Tąpadło - Sobótka - Będkowice - Nasławice - Ręków - Pustków Żurawski - Gniechowice - Bielany Wr. - Wrocław

Spalono: 0,98kg.


Kategoria W Peletonie


  • DST 66.12km
  • Czas 02:05
  • VAVG 31.74km/h
  • VMAX 46.14km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 191 ( 97%)
  • HRavg 153 ( 78%)
  • Kalorie 2263kcal
  • Podjazdy 370m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stacjonarka i 191HR!

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 0

Planowałem to, że w tym tygodniu zaliczę dwa zajęcia na stacjonarce i tak też się stało. Przed zajęciami zdąrzyłem zrobić rozciąganie i PEŁNĄ rozgrzewkę drugi raz z rzędu czyli 5+5 i 15 minut w blokach, potem dołączyłem do zajęć. Noga kręci się, że hej. Jestem mega zadowolony. Przełożenia, na których do tej pory było "ciężko" teraz idą na dużo większym luzie. Zajęcia dobrze i uczciwie przepracowane. Jestem mega zadowolony! :D

Spalono: 0,29kg.




  • DST 82.14km
  • Czas 02:38
  • VAVG 31.19km/h
  • VMAX 42.56km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 182 ( 93%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 2741kcal
  • Podjazdy 390m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znów... Stacjonarka... :D

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 4

Miało już nie być stacjonarki ale jeszcze się skusiłem... Trochę wbrew sobie ale z drugiej strony dla wygodnictwa. Lepiej mi po pracy skoczyć na stacjonarkę niż jechać do domu, przebierać się, przepychać ulicami wśród aut po za miasto itd. Zresztą, o 19:30 już lekko ciemno i jeszcze zimno. Trening rozpocząłem jak zawsze od rązciągani, a potem przejechałem tradycyjną rozgrzewką czyli 5+5 i 15 minut wytrzymałościówki, a potem 5 w blokach. Ostro. Potem rozpoczęły się zajęcia. Uczciwie przepracowałem pierwszą godzinę spinningu, a w przerwie zrobiłem z Agnieszką Combo. Jek zwykle. :D Potem druga godzinka zajęć "Hill", rozciąganie i do domku.

Spalono: 0,36kg.




  • DST 142.01km
  • Czas 05:58
  • VAVG 23.80km/h
  • VMAX 65.46km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 7323kcal
  • Podjazdy 2468m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Sowie + Kotlina Kłodzka :)

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 1

Na ten wyjazd domówiłem się z Tomkiem w ostatniej chwili, bo w piątek wieczorem przez GG. Dzięki Tomek, że mnie namówiłeś. :) Ustaliliśmy, że Tomek z Darkiem podjadą do mnie raniutko, o 6:30 i ode mnie pojedziemy w kierunku Gór Sowich. Trasa jaką postanowiliśmy objechać to Przełęcz Walimska, Przełęcz Sokolec, kawałek odcinka maratonu w Radkowie, Karłów, podjazd na Szczeliniec i z powrotem przez Nową Rudę, Przełęcz Jugowską i zjazd po "stole" do samochodu w Pieszycach. Jak ustaliliśmy, tak zrobiliśmy. Na miejsce dotarliśy bez problemu, szybkie przygotowanie i zaczynamy podjazd na Przełęcz Walimską.

Mając w pamięci opowieści, o odcinkach z kostką zamiast asfaltu, trochę się obawiałem tego podjazdu ale pomyślałem, że jak będzie naprawdę syf, to poprostu zwolnię i tyle. Tak też było. Tomek z Darkiem odjechali mi na kostce ale udało mi się bez problemu dojść do nich na podjeździe. Jak się potem okazało, ten dzień był dniem kiedy naprawdę poczułem, że mam formę! Podjeżdżało mi się na każdym podjeździe REWELACYJNIE. O taką nogę jak miałem dziś, starałem się przez całą zime! Yeah! Było warto! Podjechałem migiem na Przełęcz Walimską i tam poczekałem na chłopaków. Zjechaliśmy w dół i tu znów kostka... Kur... Nie przyjadę już nigdy na tą przełęcz. Nie lubię jak mnie telepie. Koniec dla walimskiej. ;) Chłopaki czekali na mnie na dole 10 minut. Przeprosiłem ich za to ale naprawadę ostro zwolniłem na tej okropnej kostce. Dalej polecieliśmy przez Przełęcz Sokolec do Nowej Rudy. Jechało się fajnie, pogoda dopisała. Dalej odbiliśmy na Ścinawkę Średnią i na trasę maratonu Radkowskiego. Plan tego wyjazdu obejmował właśnie zapoznanie się z częścią trasy tego maratonu, gdzie chcemy wystarować 7 maja.

Trasa maratonu okazała się wymagająca. Szczególnie podjazd do Karłowa z 8% i 10% odcinkami. Niestety zjazd do Szczytnej to SYF z dziurami i będę się bardzo mocno zastanawiał, czy pojadę w Radkowie. W związku z tym, że Darek chciał być na 19:00 we Wrocławiu, musieliśmy lekko skrócić naszą trasę aby się wyrobić. Podjechaliśmy bokiem na Szczeliniec, a potem w dół do Radkowa, a dalej w kierunku na Tłumaczów i ponownie Nowej Rudy. Tam zrobiliśy sobie dłuższy odpoczynek, przed ostatnią tego dnia Przełeczą Jugowską. Do rozwidlenia na Sokolec podjechałem swoim tempem sam i poczekałem na kolegów. Od tego momentu, już na luzie, podjechaliśmy jugowską wraz z Tomkiem, rozmawiając, o tym i o owym. Na szczycie poczekaliśmy chwilę na Darka i rozpoczęliśmy ostatni tego dnia odcinek - zjazd po MEGA równym i gładkim asfalcie w kierunku Pieszyc. Niestety to co przyjemne szybko się kończy i po 11 minutach byliśmy przy samochodzie. Etap skończony. 145km i 5 przełęczy czyli 2500 metrów w pionie, haha! Nowy rekord!

Dziękuję Tomkowi i Darkowi za kolejny super wypad w góry! Do następnego chłopaki! :)



Trasa: Dzierżoniów - Przełęcz Walimska - Walim - Przełęcz Sokolec - Nowa Ruda - Ścinawka Średnia - Gorzuchów - Niwa - Batorów - Szczytna - Łężyce - Przełęcz Karłów (Strzeliniec) - Radków - Tłumaczów - Nowa Ruda - Jugów - Przełęcz Jugowska -Dzierżoniów

Trip: 142,01km
Av: 23,80km/h
Max: 65,46km/h
Time: 5:58:16
Odo: 3169km

Spalono: 0,95kg




  • DST 56.17km
  • Czas 01:49
  • VAVG 30.92km/h
  • VMAX 57.14km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 190 ( 97%)
  • HRavg 161 ( 82%)
  • Kalorie 2028kcal
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

2 X 190HR czyli OSTATNI raz na stacjonarce w tym roku! :)

Czwartek, 14 kwietnia 2011 · dodano: 15.04.2011 | Komentarze 2

Planowany ostatni trenig w TopGym postanowiłem przejechać bez ściemniania. Było ostro, dużo i szybko. Średne HR z 1:49H wyszło 161HR wiec każdy kto wie, o co chodzi widzi, że było BARDZO mocno. Rozciąganie, rozgrzewka i 2 godziny zajęć. Bardzo się cieszę z dwukrotnego dojścia do granicy 190HR, co mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło. Zawsze tylko raz na całe zajęcia dochodziłem do granicy 190HR lub powyżej. W przerwie oczywiście Combo z Agnieszką, a po zajęciach obowiązkowe rozciąganie.

Spalono: 0,26kg.




  • DST 56.15km
  • Czas 01:49
  • VAVG 30.91km/h
  • VMAX 42.18km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 148 ( 75%)
  • Kalorie 1933kcal
  • Podjazdy 390m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

I jeszcze raz stacjonarka...

Wtorek, 12 kwietnia 2011 · dodano: 13.04.2011 | Komentarze 0

Przedostatni trening w TopGym z cyklu przygotowań do sezonu kolarskiego 2011. :) Ostatni tydzień był lżejszy w natężeniu treningowym, a to z faktu, że tak naprawdę oficjalnie zakończyłem z końcem marca treningi na stacjonarce ale mam jeszcze ważny karnet więc chodzę dalej... Jeszcze tylko czwartek i koniec. Trening zacząłem od krótkiego rozciągania i potem szybka rozgrzewka 3+3+3 i 3 w blokach. Na początku każdej zmiany ciężką miałem dziś nogę. Oj ciężką. Wszystko zasługą niedzielnego wypadu w góry. W ogóle na początku było mi ciężko ale potem się rozkręciłem. Pierwsza godzina to wariacje na temat siły i wytrzymałości. W przerwie jak zwykle Combo z Agą :) a potem druga godzina zajęć. I tu po rozgrzewce Aneta nas zaskoczyła bo pojechaliśmy 30 minut w blokach z akcentami dokręcania i odkręcania obciążenia + przyspieszenia. Fajnie było. Naprawdę udany i solidny trenig. :)

Spalono: 0,25kg.




  • DST 141.65km
  • Czas 04:56
  • VAVG 28.71km/h
  • VMAX 66.08km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 6498kcal
  • Podjazdy 1246m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Srebrna Góra

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 11.04.2011 | Komentarze 4

Dziś udało mi się zaliczyć pierwsze poważnejsze "górki" w tym roku. Spotkaliśmy się we 3, o 10:00. Skład: Jacek "Tcp", Krzysiek i ja. Pojechaliśmy trasę:

Wrocław - Pietrzykowice - Kąty Wrocławskie - Gniechowice - Rógów Sobócki - Sobótka - Przełęcz Tąpadło - Wiry - Dzierżoniów - Ząbkowice Śląskie - Srebrna Góra + podjazd do fortu - Wolibórz - Nowa Ruda - Kłodzko

Wyszło nam dokładnie 141,64km oraz 1264 metrów przewyższenia w pionie. Całkiem ładny wynik jak na pierwsze górki w tym roku.

Co do samego wyjazdu to wszystko się super udało. Jacek dojechał z nami do Przełęczy Tąpadło i wrócił do Wrocławia, a my dalej sami. Do Sobótki, po za odcinkiem Kąty Wr.-Gniechowice gdzie wiało w plecy :) cały czas wiatr boczny. Przerąbane. Bardzo ciężko się jechało. Od Gniechowic do Sobótki to samo. Ostry wiatr boczny. Na podjazdach lekko się uspokoiło dzięki zasłonie z drzew. Krzysiek uciekł mi w końcówce Tąpadła na 150 metrów. ;) Wraca do formy. :)



Od Wirów do dzierżoniowa, lekko z wiatrem i lekko z bocznym. Pogoda nam dopisała i cały czas świeciło słońce. W Dzierżoniowie stały postój pod Lidlem i tankowanie wody. Ruszyliśmy do Ząbkowic Śląckich. Udało się i cały odcinek 18km lecieliśmy z wiatrem idealnie w plecy. Prędkość stała w granicach 45-50km/h. Fajnie się tak jedzie. :D



Po skręcie w prawo na Srebrną Górę, niestety skończyło się i wiatr zaatakował ze zdwojoną siłą boczną i półfrontalną. Prdkość na płaskim 23km/h. :D

Srebrna Góra zamajaczyła się przed nami. Pamiętam, że jechałem tu kiedyś autem i pamiętałem, że podjazd był niczego sobie... I tak też było.



Na początku asfalcik i jakieś 5/6% ale niestety droga po remoncie została... wyłożona KOSTKĄ! :( No nic trzeba było podjechać. Podjazd około 9%. Wytelepało nas trochę. Na szczycie, okazało się, że do fortu prowadzi boczna droga, o średnim nachyleniu 7%. Podjechaliśmy. Na górze zrobiliśy parę fotek i w dół.



Przejchaliśmy płaskowyżem przez Wolibórz i na rozjeździe w lewo do Nowej Rudy. Postanowiliśmy na szczycie, że nie wracamy na rowerach do Wrocławia, bo w tym wietrze to nie ma sensu. Droga przez Nową Rudę do Kłodzka była nagrodą za trudy dnia, bo nie dość, że asfalcik pierwsza klasa to jeszcze do samego Kłodzka idealnie z wiatrem w plecy. Średnia prędkość na tym odcinku 47km/h. Maxymalna 66,08km/h. :D Tutaj już jednak moje mięśnie nóg zaczęły się odzywać po trudach dnia i strasznie mnia paliły uda na chopkach. To nie były skurcze ale poprostu ból mięśni. Kuracja Magnesem w toku. :) W Kłodzku dotarliśmy na dworzec i akurat za 4 minuty odchodził pociąg do Wrocławia. To się nazywa szczęście, hehe.

Trip: 141,65km
Av: 28,71km/h
Max: 66,08km/h
Time: 4:56:21
Odo: 3027km

Trasa: Wrocław - Pietrzykowice - Kąty Wrocławskie - Gniechowice - Rógów Sobócki - Sobótka - Przełęcz Tąpadło - Wiry - Dzierżoniów - Ząbkowice Śląskie - Srebrna Góra + podjazd do fortu - Wolibórz - Nowa Ruda - Kłodzko

Spalono: 0,84kg.