Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturswider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 54342.85 kilometrów w tym 803.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.11 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 280113 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturswider.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 130.76km
  • Czas 04:02
  • VAVG 32.42km/h
  • VMAX 58.35km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 167 ( 85%)
  • Kalorie 4856kcal
  • Podjazdy 952m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Szosowy w Trzebnicy

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 1

Miło jest znów zawitać do Trzebnicy, gdzie w tamtym roku po raz pierwszy w życiu przejechałem szosowy maraton. W tym roku przyjechałem tutaj zając dużo wyższe miejsce niż w 2010 roku. Trenowałem zresztą ostro w zimie z myślą, o lepszych wynikach. :) Trzebnica zaskoczyła mnie na początku tym, że zmieniło się miejsce staru. Byłem w piątek na odprawie i kiedy zobaczyłem tą trawiastą łąkę i piasek na wyjeździe na asfalt to naprawę się wkurzyłem. :( W sobotę rano przyjechałem na 1 godzinę przed startem aby się bez stresu przygotować. W zimie, kiedy w tygodniu chodziłem na zajęcia rowerowe spinning, namówiłem Anetę Adamek, instruktorkę z TopGym, która ściga się w zawodach MTB, na udział w tym maratonie szosowym. Udało się i razem z Anetą przyjechaliśmy do Trzebnicy - zajęła 5 miejsce w M3! :) Niestety organizator zawodów, nie pozwalał na łączenie w grupie zawodników z różnych grup wiekowych i koledzy z mojej grupy szosowej "Husarii Szosowej", czyli Tomek, Krzysiek, Marcin i Darek, jechali oddzielnie czyli razem w 4 osoby, a ja sam. Artur starował sam, o 8:46. Startowałem, o 8:18, Aneta, o 8:04, którą odprowadziłem na start i życzyłem powodzenia, a chłopaki, o 8:48. Miałem tylko nadzieję, że moja grupa nie okaże się słaba i nie będę tracił czasu na jazdę samotnie. Spotkałem przed startem kilku znajomych, a w śród nich Zbyszka "Prescota" z forum szosowego, który jak się okazało miał na kasku kamerę i nagrywał wyścig podczas jazdy (będę nagrany w kilku miejscach na jego filmie - dzięki Zbyszek!). Nadszedł moment mojego startu. Grupa jak każda 10 osobowa, puszczana co 2 minuty. Przywitałem się z kolegami i w drogę!

Wyjechałem wolno przez tą nieszczęsną trawę i piasek, ustawiłem się jako 4 w pociągu i heja! Przez Trzebnicę prowadzili nas motocykliści do wylotu z miasta - super pomysł! Za miastem start ostry i atakujemy. Tempo około 42km/h. Wiatr zbytnio nie przeszkadzał więc tempo szło. Po jakiś 4km oglądam się do tyłu, a nas zostały 4 osoby. Kurcze! Jednak słaba grupa. No nic ciśniemy dalej sami. Doganiamy jakis maruderów. Dalej okazuje się, że jedziemy w 3. Częste zmiany nie dają odpocząć. Czekam z utęsknieniem na jakiś "pociąg". Wreszcie jest. Przesiadam się i leciemy razem w jakieś 9 osób. Okazało sie potem, że w tej gupce jechał kolega "Koroliow", który też nagrywał wyścig kamerką umieszczona na kierownicy i na jego dwóch filmach jestem częstym gościem! Dzięki Koroliow! :D Grupa idzie równym tempem. Mijamy kolejnych kolarzy. Tak równo pracując dojeżdzamy do najgorszego odcinka trasy, sławnego asfaltu w lesie za Gruszeczką. MAKABRA! Jeszcze przed skrętem krzyczę do nich, żeby zwolnić w tym lesie ale gdzie tam. 33km/h to istny hardcore na tych dziurach. Nadgarstki bolą, a z zębów wypadają plomby. Zenek nie daruję Ci tego! ;) Na moje i mojego roweru nieszczęsie, dogania nas tutaj "pociąg" Interkolu. Część mojej grupy zabiera się z nimi. Jak mogłem odpuścić. Z pianą na zębach podpinam się do pociągu. W końcu idealny asfalt. I tu ciekawostka wszyscy zwolnili... :O Nie można było w tym lasku? Ech... ;)

Jedziemy dalej równym ostrym tempem około 36km/h. Część kolarzy odpadła część odjechała. Wszystko na bieżąco się tasuje. Dogania nas pociąg Harfy-Harrysona. Dopinam się na koło. Tempo 44km/h, hehe. Jest nieźle. Grupka miała w sumie jakieś 14 osób. Przejechałem z nimi z 10km. Dałem kilka zmian, pogadałem z Radkiem Majką, bratem Rafała. Po ostatniem mojej zmianie kiedy zchodziłem zobaczyłem podjazd. wiedziałem, że już się z nimi na kole nie utrzymam, bo po zmianie w tempie 42km/h siły szybko się nie regenerują... Odjechali. No nic. Podjechałem, zjadłem kanapeczkę z nutellą i dżemem. Pomogło. Doszło mnie 3 kolarzy i dalej pojechaliśmy razem. Na hopce 14%, gdzie Krzysiek w tygodniu namalował na asfalcie pozdrowienia dla nas dla Husarii, wszystko się porwało. Hopka faktycznie ciężka. 14% daje ognia. Przejechałem na stojąco. Kilka osób prowadziło rowery, w tym nasz kolega Artur z Husarii jak się później okazało na zdjęciach. :D

Zjazdy, podjazdy, zaczęły się trzebnickie góreczki. Wszystko się porwało i od tego momentu już do mety jechałem sam, po za momentem w których przez chwilę jechałem z 2 kolegami i jedną dziewczyną z nr 30, jak się później okazało Kasią z Nysy. Miała przykry upadek na jednym z ostrych zakrętów w prawo. Na szczęście jechaliśmy tam wolno. Zahamowala na piasku i poleciała. Ja poleciał bym za nią, i na nią :D ale udało mi się tuż przed nią zahamować i wypiąć buty. Pomogłem jej wstać, pozbierać się i założyć łańcuch. Strata około 4 minut. Zadowolenie w sercu duże. Zapytałem czy da sobie radę, a że dała znać, że będzie ok, pojechałem dalej. 2 kolegów, którzy byli z nami odejechali i nie pomogli koleżance. Nie będę podawał nr. Powiem tylko, że dla mnie to "Patafiany" i tyle.

Dalsze kilometry maratonu jechałem cały czas sam. Hopki w górę i w dół i wreszcie wjeżdżam na drogę, która już bezpośrednio prowadzi do Trzebnicy. Niestety na tym ośmio kilometrowym odcinku wiatr wieje wprost w twarz, a droga pnie się nieubłagalnie lekko ale w górę. Jest ciężko. Tempo 23km/h. Dojeżdżam wreszcie do początku zjazdu do Trzebnicy. Daję ognia i na zegarze 62km/h. Za moment skrzyżowanie z "krajówką". Udaje mi się praktycznie bez zatrzymywania przejechać i dalej w górę do rondka i w lewo. Ostatni malutki podjazd do mety, przez piach w prawo i spiker ogłasza: "...Na mecie witamy kolejnego zawodnika, Artura Świder z czasem 4:02:XX...". Kurcze znów 4:02! W tamtym roku też miałem prawie to samo, bo 4:03 ALE na dużo krótszym dystansie, bo 118km, hehe. Fatum to czy norma? Okaże się za rok bo też będę! ;)

Mój wynik: 28 miejsce w kategorii M3 na dystansie 135km (MEGA) - 4:02:XX / XX miejsce w kategorii OPEN na 135km (MEGA)

Teraz czas podsumować maraton plusami i minusami:

PLUSY:

1. "Przeprowadzenie" zawodników przez miasto przez motocyklistów - Rewelacyjny pomysł Zenek! Brawo!
2. Zorganizowane, darmowwe parkingi dla maratończyków.
3. Spiker i dobra organizacja na starcie / mecie.
4. DUŻY wypas jedzonka po maratonie.
5. Konkurs poetycki z nagrodami w niedzielę. ;) Ja też wygrałem. :D

MINUSY:

1. Start z TRAWY i wyjazd po PIASKU! Na rowerze szosowym to nieporozumienie.
2. Woda GAZOWANA na punktcie żywieniowym...
3. Odcinek asfaltu za Gruszeczką... Wiem, że to nie wina organizatorów ale wpływa na wizerunek maratonu. Zróbcie coś z tym kochani, bo naprawdę szkoda rowerów szosowych!



Czas 4:02:34 na 130,76km. Zająłem 28 miejsce w kategorii M3 na 96 kolarzy w tej kategorii. W klasyfikacji OPEN zająłem 128 miejsce na 464 kolarzy. :D

Reszta później.

Spalono: 0,63kg.

Na tym filmie od 9:40 jestem w stroju "Husarii Szosowej", w niebieskiej kamizelce bez rękawków z nr 104 na plechach:



Na tym, od pierwszego kadru:



A na tym i na początku i w środku i na końcu, miłego oglądania:


Kategoria Maraton Szosowy



Komentarze
Maks
| 07:51 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj Ups coś filmików nie można obejrzeć prywatne ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa lipan
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]