Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturswider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 54342.85 kilometrów w tym 803.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.11 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturswider.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:1153.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:38:39
Średnia prędkość:29.86 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:9267 m
Maks. tętno maksymalne:192 (97 %)
Maks. tętno średnie:169 (85 %)
Suma kalorii:44107 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:82.43 km i 2h 45m
Więcej statystyk
  • DST 68.54km
  • Czas 02:14
  • VAVG 30.69km/h
  • VMAX 44.43km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 186 ( 94%)
  • HRavg 163 ( 82%)
  • Kalorie 2317kcal
  • Podjazdy 390m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Drugi dzień z rzędu stacjonarka

Czwartek, 29 września 2011 · dodano: 30.09.2011 | Komentarze 0

Drugi ciężki trening dzień po dniu. Sporadycznie zdarza mi się robić takie "zabawy" ale w ten wtorek nie miałem możliwości być na treningu więc mus był nadrobić. Po wczorajszym treningu byłem w sumie mało zmęczony ale jednak coś tam czułem. No nic. Rozciąganie, rozgrzewka 5+5 i wytrzymałościówka 15 minut, a potem 5 w blokach. Od razu zauważyłem, że puls był około 10 średnio niższy niż wczoraj. Wychodzi zmęczenie. Czasy w strefach dla porównania z wczorajszym treningiem:

Lo - 7:33
In - 1H35s
Hi - 23:30

Dla porównania dane z wczoraj w opisie wczorajszego treningu. Duży spadek mocy jak widać. Po pierwszej części treningu 2 minuty odpoczynku i Combo na 4, a potem sekcja interwałów szybkościowych. Ufff. 2 minuty odpoczynku i znów Combo na 4 i powtórka z interwałów. Zauważyłem, że druga sekcja interwałowa idzie mi lepiej niż pierwsza mimo zmęczenia, hehe. :) Odpoczynek 2 minuty i zacząłem jechać szybkościówkę tempową. 17 minut. Potem dołączyłem do rozpoczynających się zajęć. Na początku szybkościówki, a potem górki. Pod koniec zajęć na 20 minut przed końcem, już czułem zmęczenie i mięśnie. Wypłukałem się z magnezu i są wyniki. ;) Dojechałem do końca, zrobiłem rozjazd i rozciąganie. Pojechałem do domu na zasłużoną zupkę i arbuza. :)

Spalono: 0,30kg




  • DST 63.15km
  • Czas 01:57
  • VAVG 32.38km/h
  • VMAX 42.16km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 191 ( 96%)
  • HRavg 169 ( 85%)
  • Kalorie 2172kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test formy i... jest DOBRZE! 191HR. :)

Środa, 28 września 2011 · dodano: 29.09.2011 | Komentarze 0

Dziś trening po 3 dniach odpoczynku. Przygotowałem sobie rowerek, nasmarowałem wziętą z domu oliwką (koło i zaciski) i zaczałem rozciaganie. Potem rozgrzewka i wytrzymałościówka 5+5 i 15, a potem jak zawsze, 5 minut w blokach z czego ostatnie 1,5 minuty to 30 sekund w 190HR i 60 sekund w 191HR. JEST DOBRZE! :) Następnie zrobiłem układ Combo na 4 i 5 minutowy układ interwałowy - szybkościowy 30/15. Mocno. Potem znów jeden układ Combo na 4 i powtórka 5 minut interwałów szybkościowych 30/15. Dają w kość, tzn. w mięśnie :D te intrwały ale po nich czuć, że szybkość rośnie. ;) Dołączyłem sie do rozpoczynających się zajęć Fartlek z Patrycją i heja. Świetny trening wytrzymałościowo-siłowy. Różne układy i czas szybko zleciał. Na koniec pojechaliśmy 20 minut podjazdu. Potem rozjazd, rozciąganie i do domu. JEST DOBRZE! :)

Wyniki czasów z poszczególnych sekcji pulsu:

Lo - 5:56
In - 47:20
Hi - 59:34

Spalono: 0,28kg.




  • DST 32.87km
  • Czas 01:06
  • VAVG 29.88km/h
  • VMAX 42.13km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 192 ( 97%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 1167kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mocno - Siłowo - Stacjonarka

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 26.09.2011 | Komentarze 0

Coś mi się zdaje, że jednak coś z rowerkiem. I to na 100%. Kurcze, no nie mogę rozkręcić luźnego tempa na sprzęcie, a forma nie spadła bo czuję, że jest normalnie czyli dorze. Ale dziś jeszcze próbowałem znaleźć normalne ustawienia i bez rezultatu. 100% ktoś coś pokrcił przy mojej maszynie. Kur.. jego mac!

No nic. Zrobiłem dziś tylko godzinny trening bo miałem zaplanowany dzień i dłużej bym się nie wyrobił. Rozciąganie, rozgrzewka i wytrzymałościówka, a potem 30 minut siły. Rozjazd i do domu.

Spalono: 0,16kg


Kategoria Trening Siłowy


  • DST 58.47km
  • Czas 01:56
  • VAVG 30.24km/h
  • VMAX 41.21km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 192 ( 97%)
  • HRavg 158 ( 80%)
  • Kalorie 1991kcal
  • Podjazdy 430m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyszło zmęczenie po Beskidzie...

Czwartek, 22 września 2011 · dodano: 23.09.2011 | Komentarze 0

Zmęczony... tak bym podsumował wczorajsze uczucie, które towarzyszyło mi przez cały trening. Nie szło jak zawsze, na luzie, tylko siłowo i bez mocy. Nie mogłem na "luźno" rozkręcić tempa, tylko cały czas miałem uczucie, że kręcę siłowo i pod górkę. Niby te same ustawienia roweru, a szło ciężko. Próbowałem coś tam majstrować przy obciążeniu ale bez rezultatu. Albo ktoś coś pokręcił mi przy rowerze albo poprostu naprawdę słabszy dzień... Przed treningiem rozciąganie, przygotowanie sprzętu i w drogę. Jak zawsze rozgrzeka 5+5 i 15 wytrzymałościówki, a potem 5 minut w blokach. Smarowanie zacisków WD40 nic nie dało i dalej szło ciężko. Miałem też podczas tej części trenigu bardzo wysokie średnie tętno - 171KR więc prawdopodobnie jednak coś z rowerkiem. Zobaczę we wtorek. Podczas ataku w blokach 192HR Max. Potem zrobiłem układ interwałowy x6 i potem jeden układ Combo na 4. Włączyłem się do trenigu. Marta, jak zawsze spięta i mało przyjemna. No nic trudno. Zwolnili Anetę więc ma się to co "rzucili". Godzina Fartlek przelaciała dość szybko, z układami interwałowymi siły. Potem rozjazd, rozciąganie i po treningu. Co do weekendu, to zobaczę. Może warto zrobić ze 3 dni przerwy i odpocząć. Zobaczymy.

Spalono: 0,26kg.


Kategoria Trening Siłowy


  • DST 60.26km
  • Czas 01:56
  • VAVG 31.17km/h
  • VMAX 43.23km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 192 ( 97%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 2151kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kameralny trening na stacjonarce

Wtorek, 20 września 2011 · dodano: 21.09.2011 | Komentarze 0

Po weekendzie spędzonym w Beskidzie Żywieckim, wczoraj i dziś czułem się jeszcze zmęczony. Sporo przejechaliśmy w weekend i organizm się nie do końca zregenerował. Czułem jeszcze mięśnie w nogach. Jechałem do klubu z lekkim nastawieniem "nie chce mi się ale muszę". No nic, trenng zrobić trzeba. Dość późno dotarłem do TopGym. Czasu starczyło mi tylko na klasyczną rozgrzewkę wytrzymałościową czyli 5+5+5 i 10 wytrzymałośćióki + 5 w blokach gdzie dotarłem do 192HR. Na początku czułem nogi ale po około 20 minutach mięśnie się rozgrzały i niechęć do treningu odeszła. Zajęcia pierwsze to Fartlek. Bardzo kameralnie było bo poza mną i prowadząca był tylko jeszcze jeden kolega... Fajny był klimat, bardzo kameralny. :) Dość sporo podjazdów jak na ten tym zajęć no ale jak wiadomo, na Fartleku wszystko zdarzyć się może więc tym razez zdarzyły się góry. W przerwie zrobiłem sobie układ Combo na 4 i zaczałem drugą godzinę zajęć. Hill. Znów górki. Myślałem, że będzie ciężko ale przejechałem spoko. Widać górski weekend poprawił jeszcze formę na koniec sezonu. ;) Potem rozjazd, rozciąganie i do domu.

Spalono: 0,28kg.




  • DST 143.39km
  • Czas 05:06
  • VAVG 28.12km/h
  • VMAX 70.49km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 182 ( 92%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 6161kcal
  • Podjazdy 1760m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour The Beskid Żywiecki - Etap II

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 4

Tour The Beskid Żywiecki - Etap II

Trasa: Żywiec (Zarzecze) - Tresna - Żywiec - Okrajnik - Gilowice - Stryszawa - Toczki - Przełęcz Toczki - Zawoja - Przełęcz pod Babią Górą - Jabłonka - Bobrov - Zubrohlava - Oravska Polhora - Przełęcz Korbielów - Krzyżowa - Żywiec (Zarzecze)

Rano obudziła nas piękna pogoda. Było jeszcze cieplej niż wczoraj. Nastrajało mnie to bardzo optymistycznie, choć czułem lekkie zmęczenie po wczorajszym etapie. Dziś z założenia mieliśmy dłuższy etap ale z mniejszą ilością przewyższeń. Szybkie śniadanko, przygotowanie roweru i około 10:00 wyjechaliśmy na trasę. Skierowaliśmy się na początku na północ, aby objechać jezioro żywieckie do okoła od północy. Z założenia, że dziś "Jedziemy turystycznie i wszystkie podjazdy razem" :D zostało tylko wspomnienie bo od razu na "dzień dobry" przez pierwsze 10km to istne interwały siłowe. Góra i dół, góra i dół, góra i dół. Przez cały objazd dookoła jeziora. Nici z równomiernego wejścia na obroty. ;) Na tamie zatrzymujemy się na króciótką sesję foto i dalej w drogę. Po chwili odbijamy w lewo na wschód w kierunku Suchej Beskidzkiej.

Jedziemy razem, choć dalej praktycznie co chwilę góra, dół. Nie ma prawie w cale płaskich odcinków. Na trasie wczoraj czy dziś spotkaliśmy tylko kilku kolarzy, co może dziwić z uwagi na wspaniałe warunki pogodowe. Wspominam, o tym bo doszło nas 2 "protourowców", co jak Tomek zauważył, mieli ogolone nogi, hehe. Fakt mocno szli. Tomek za nimi skoczył ale widziałem, że potem odpuścił. Tak sobie jadąc coraz wyżej i wyżej, no bo 1% czy 1,5% to też ciągle podjazd, dojechaliśmy do rozjazdu na Stryszawę i w sumie od tego momentu zaczęły się prawdziwe górki na tym etapie. Droga powiatowa, a asfalt jak na autostradzie! Extra! Zauważyłem, że puls dziś miałem dużo niższy niż wczoraj w granichach 150HR/170HR w najcięższych momentach. Tylko raz miałem 182HR (przez cały dzień tylko 5:40min w High). Pewnie kwestia zmęczenia. Powolutku zbliżaliśmy się do początku pierwszego dziś poważnego podjazdu. W związku z tym, że po skręcie na Stryszawę wiatr wiał prosto w twarz, lekko nie było. Jechałem z Marcinem, a Tomek został z Darkiem. Na początku 3%/4% więc średnio ciężko. Tempo około 25km/h. Dojeżdzamy do zakrętu w prawo i... droga idzie pionowo w górę! Ale jazda! :O Na odcinku prawie 4km średnie nachylenie 10%, a maxymalne musiało być z 15%/16% bo jechałem w blokach na 34/25 i było ciężko. Marcin został z tyłu, a ja dysząc jak lokomotywa powoli wspinałem się na tą przełęcz. Były 2 momenty po kilkadziesiąt metrów wypłaszczenia chyba do około 5% i czułem się tam jak na płaskiej drodze! ;) Ta przełęcz poszła na moje konto. :) Na szczycie zebrała się cała ekipa, krótki popas i w dół do Zawoii.

Jako, że wszyscy zgłaszają brak wody w bidonach, a fakt, że dziś jej więcej schodziło niż wczoraj (według mnie po pierwsze dlatego, że wczoraj był grill, a mięso musi mieć dużo wody do trawienia, a po drugie, że prawdopodobnie wczoraj za mało się nawodniliśmy po etapie), zatrzymujemy się w mini markecie. Zakupy, popas i ustalanie dalszej strategii. Przed nami najwyższy szczyt na trasie etapu - 1026 m.n.p.m. Nie jest on ciężki ale długi. Nachylenie około 5%. Jedziemy razem. Wyjątkowo. Ustaliliśmy, że tą przełęcz zdobędzie Dario. I tak też się stało. Darek na końcu, zmotywowany przez nas, zaatakował i wygrał, dokładając nam na szczycie około 15 sekund. :) Po prawej stronie było widać jak na dłoni Babią Górę. Piękna. Szybkie zdjęcia i w dół do Jabłonki. Zjazd świetny. Prędkości powyżej 65km/h. Przed Jabłonką na lekkim wypłaszczeniu, zauważamy, że pięknie widać Tatry. Nie można nie było zrobić fotek. ;) W Jabłonce nie stajemy i atakujemy od razu na zachód w kierunku Słowacji. Nigdy nie byłem na Słowacji więc fajnie się złożyło. Droga do granicy, to w sumie najgorzy odcinek jakim było nam dane jechać w ciągu całego wypadu. Nie było, najgorzej. Było średnio ale już przyzwyczajeni do super dróg, poprostu zeszliśmy na tym odcinku na ziemię. :)

Granica "z okazji" eurolandu "za free" czyli poprostu wolny świat. Przejażdżamy przez były szlaban i od razu asfalty DUŻO lepsze niż odcinek do granicy. Zaliczamy po drodze 2 wioski. W międzyczasie poczułem, że lotem pikującym w dół spada mi poziom mocy w nogach i w organiźmie więc poprosiłem chłopaków, o możliwość zatrzymania się na "zjedzenie" żelu Isostara i batonu energetycznego Maxima. Każdy coś przy okazji przekąsił. Zalałem wszystko pół na pół z wodą i pojechaliśmy dalej. Od razu wyszedłem na przód szpicy peletonu, bo chciałem tak podziękować chłopakom za zatzymanie się "na żądanie" i tak jak przypuszczałem (czytaj: miałem nadzieję ;D ) siła wróciła z podwójną mocą - zawsze mam tak po "żelowych koksach". Droga prowadziła przez 3 wioski ciurkiem z rzędu, więc jechaliśmy jakby ciągle jedną wioską. Ciągle góra i dół, takie małe chopeczki, a ja ciągle na prowadzeniu. Ale mnie podkręcił ten żel. Zawsze tak mam jak walne go w dobrym momencie. Chłopaki potwierdzą - 11km zmiany nonstop. ;) Tak dojechaliśy do początku ostatniego dziś podjazdu na Przełęcz Korbielów, a zarazem granicę z Polską.

Na początku podjazd w granicach 3%/4% ale potem się zwiększyło. Znów zostałem z Marcinem. Jechaliśmu razem. Zgadywaliśmy czy granica jest za szczytem, czy przed, a okazało się, że idealnie na środku przełęczy. Fajnie to wyglądało. :) Powiedziałem Marcinowi, że jak chce to niech ciśnie bo ja już pasuję. Czułem, że lepiej oszczędzić siły na dojazd do Żywca, bo było tego jeszcze 25km. Na szczycie jak zwykle chwilka na fotkę i w dół. Zjazd świetny. Pierwsza sekcja najszybsza w granicach 68km/h. Potem minimalnie wolniej. Zjeżdżaliśmy razem z Tomkiem w parze, a potem już dużo niżej, poczekaliśmy na Marcina i Darka, zmontowaliśmy pociąg i w tempie, jak podał Tomek z Gramina, średnia wyszła 44,5km/h na 23km. :D Akurat kwestią przypadku było to, że pierwszy minąłem tabliczkę z napisem "Żywiec" co mnie bardzo ucieszyło, bo żel już przestał działać i czułem znów szybki spadek mocy. Wydaje mi się, że brak "masy" pokarmowej w żołądku dał taki efekt.

Jeszcze na długo przed granicą ustaliliśmy, że nie spinamy się z powrotem do Wrocławia, że przed wyjazdem zjemy sobie jeszcze raz grilla, hehe :D, bo przecież nie będziemy jechać 3 godzin, o suchych pyskach. I tak też zrobiliśmy. W Żywcu szczęśliwie trafiliśmy po drodze na otwary Carrefour Express, gdzie zakupiliśmy kiełbaski na grilla i zadowoleni, już wolnym tempem, z zakupami w siatkach dotarliśmy do mety. Mycie, pakowanie, grill i do Wrocławia. Dojechaliśmy szczęśliwie, o 23:00.

Podsumowując cały Tour The Beskid Żywiecki, muszę powiedzieć, że jestem NAPRAWDĘ zadowolony. Jeszcze w piątek rano nie wiedziałem czy pojadę ale teraz już wiem, że jak bym nie pojechał, to miał bym czego żałować. Bawiliśmy się świetnie. Pogoda dopisała. Żadnych problemów. Czego chcieć więcej. Każdy z nas coś "zdobył": Dario najwyższą przełecz na Tour'rze, Marcin ze 3 przełęcze, Tomek ze 3 chyba też (jeśli się nie mylę) i ja dwie najtrudniejsze czyli Równicę oraz Przełęcz Toczki i chyba ze 2 inne jeszcze. Ilość wrażeń, widoków i pozytywnych zdarzeń masa. Mamy świetną bazę wypadową na następne "razy". Tanio i przyjemnie. Takie domki jak nasz są 2 koło siebie więc nawet dla 8 osób są super warunki! Nic tylko tu wracać. Wrócimy na pewo! :)

Dziękuję Darkowi, Tomkowi i Marcinowi za NAJLEPSZY rowerowy weekend w tym roku! :) Do następnego!

Spalono: 0,80kg.

Odo: 5785km




  • DST 117.66km
  • Czas 04:24
  • VAVG 26.74km/h
  • VMAX 76.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 143 ( 72%)
  • Kalorie 5656kcal
  • Podjazdy 1877m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour The Beskid Żywiecki - Etap I

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 3

Tour The Beskid Żywiecki - Etap I

Trasa: Żywiec (Zarzecze) - Łodygowice - Szczyrk - Przełęcz Salmopolska - Wisła Malinka - Wisła - Ustroń - "Równica" - Ustroń - Wisła - Przełęcz Kubalonka - Istebna - Koniaków - Przełęcz Ochodzita - Milówka - Węgierska Górka - Żywiec (Zarzecze)

Do tego wyjazdu umawialiśmy się od kilku dni. Marcin zaproponował wyjazd w Beskid Żywiecki z założeniem, że jak z nikim, to i tak sam pojedzie. Dogadaliśmy szczegóły i rano w sobotę, o 8:00 wystartowaliśmy w kierunku Żywca. Taka późna pora wzięła się nie z przypadku... ;)

O 6:30 dzowni do mnie Tomek i mówi: "Nie mogę odpalić silnika w samochodzie. Chyba padł akumulator!" O matko! Szybkie wypytanie, o szczegóły problemu i contra - trzeba odpalić auto na kable. Na szczęście Piotr mieszka tuż obok Tomka i zwlekł się specjalnie dla nas w sobotę rano z łóżka i pomógł odpalić Tomkowi auto. PIOTREK WIELKIE DZIĘKI! Masz u nas długofalowy dług wdzięczności! :)

Podróż minęła szybko i bezproblemowo. Dojazd do Żywca z Wrocławia to 95% drogi dwupasmowe i A4. 2:40H i byliśmy na miejscu. Odnalezienie bazy noclegowej zajęło nam chwilę. Posprawdzałem jeszcze w piątek wieczorem adresy i mapy i byłem przygotowany aby nas doprowadzić. Ośrodek malutki, kilka domków kampingowych. Dostaliśmy duży domek 4 osobowy, z kuchnią i zapleczem sanitarnym w drugim domku na zewnątrz. Za 30zł za dobę za osobę, przy założeniu, że wyjechaliśy dopiero w niedzielę, o 20:00 to naprawdę ŚMIESZNE pieniądze. Cisza, spokój, darmowe grille, jezioro, o 3 kroki - rewelacja! Dogadaliśmy się z właścicielem i na drugi raz zadzwonimy i zamówimy sobie domek telefonicznie (są lepsze z ogrzewaniem, łazienką itd w domku) - bo wiem, że będziemy tam wracać. Warto!

Szybkie przebranie, przygotowanie rowerów i w drogę! Pierwszy etap z 2 planowanych wiódł nas na zachód i południe Beskidu Żywieckiego. Pierwsze kilka km w tempie około 30km/h. Lekko bez szaleństw. Po zjeździe z drogi nr 69 w lewo na Szczyrk już zaczęło się lekko w górkę. Nachylenie od 0,5% do 2%. Asfalty jak do tej pory super. Największą naszą bolączką była niewiedza, o stanie dróg w tym rejonie ale jak się później okazało, asfalty w tym regionie to poprostu REWELACJA! 85% dróg to SUPER asfalty, a reszta niezła lub miejsami lekko dziurawa, przeważnie krótkie odcinki. Dojeżdzamy do Szczyrku i tniemy przez cały kurort pod górę w tempie około 28km/h. Tętno mam na poziomie 180HR ale jedzie się świetnie. Pewnie dlatego, że od razu poszło tempo i nie było spokojnego wejścia na obroty. Po dojechaniu do końca Szczyrku, pierwszy postój aby sprawdzić mapę czy dobrze jedziemy. Dario informuje nas, że w tempie 28km/h pod 3% górkę to on zaraz się zagotuje. Spoko. Zwolniliśmy tempo i jedziemy pod pierwszą dziś premię górską - Przełęcz Salmopolską. Fajnie mi się jechało więc jadę sobie na przodzie. Drogą coraz bardziej pnie się w górkę. Spoglądam do tyłu - wszystko porwane. Każdy jedzie własnym tempem. Dojeżdzam do wypłaszczenia i zawracam. Pomyślałem, że zjadę do Darka, dam mu koło pod górkę, bo akurat wiatr wiał czołowo i faktycznie ciężko szło pod górkę. Mijam Marcina i Tomka i daję znać, o pomyśle. Dojeżdżam do Darka, zawracam i ciągnę go na górę. Jedziemy razem gadamy sobię, a ja go motywuję do pracy. Spotykamy się w komplecie na szczycie. Kanapeczka z dżememm, łyk wody i w dół do Wisły.

Zjazd super! Idziemy jak przecinaki po 67km/h. Widać, że od tej strony podjazd byłby cięższy. Zatrzymujemy się w Wiśle Malince u stóp skoczni narciarskiej. Sesja zdjęciowa i jedziemy dalej. Wisłę przejeżdzamy przelotowo i kierujemy się na Ustroń. Zatrzymamy się tu na powrocie. Od Wisły do Ustronia nie jest daleko ale lecimy z wiatrem. Przelotowa 43km/h. Posmakowaliśmy tego, co czeka nas na końcu etapu, czyli ostatnie 32km z wiatrem do Żywca. :) W Ustroniu od razu jedziemy na Równicę. Jest to znany podjazd. W tamtym roku Tour De Pologne kończyło tutaj jeden ze swoich etapów. Była motywacja. :D Jak się później okazało, pojechaliśmy wariantem hardcore'owym czyli nie na około po asfalacie ale odcinkiem 9%/10% po kostce. Potem oczywiście dojechaliśmy do głównej drogi asfaltowej na szczyt ale tędy poprostu było szybciej lecz CIĘŻEJ! Podjazd jest bardzo równy tzn. cały czas średnio 9%/10%. Dario został z tyłu, Tomek, Marcin i ja jechaliśmy na początku razem ale potem chłopaki trochę zostali. Marcin doszedł później do mnie na chwilę ale w pogoni, jak sam później mi mówił, lekko sie ugotował i nie wytrzymał tempa. Ja założyłem sobie, że "Równica" będzie moja i jechałem cały czas równym, mocym tempem. Byłem tu 2 razy autem i wiedziałem kiedy będzie koniec - to pomaga rozłożyć siły. Spotkaliśmy się wszyscy koło punktu widokowego. Kilka zdjęć i jedziemy na koniec asfaltu, bo na Równicy droga się kończy. Tomek zaryzykował i pojechał kawałek dalej po szutrze. Wraca, krzyczy, że dalej jest asfalt więc siła wyższa wszyscy pojechaliśy. :D Okazało się, że czeka nas 200 metrowy podjazd 21% do jakiejś knajpy. Ostro! :) Na górze jeszcze kilka zdjęć i zjeżdżamy w dół do Ustronia ale tym razem na około asfaltem.

Z Ustronia wróciliśmy do Wisły. Tym razem pod wiatr. Częste zmiany i nie było problemu. W Wiśle zatrzymaliśmy się na chwilę na główny deptaku w spożywczaku. Szybki posiłek i jedziemy na następną dziś przełęcz - Kubalonkę. Wszyscy byliśmy już troszkę podmęczeni, a podczas posiłu w Wiśle ustaliliśmy, że dziś na kolację robimy GRILLA! Ha Ha! Ta wizja, skwierczącej kiełaski i karkóweczki z grilla :D napędzał mnie na reszcie etapu... ;) Podjazd świetny. Jakieś 5%/6%. Asfalt igła. Jechałem swoim tempem ale byłem trochę zmęczony po Równicy i Marcin z Tomkiem mnie doszli. Widziałem już wcześniej, że sukesywnie zmniejszają tempo. Dojechali, siedli na koło i odpoczywają. Jakby skoczył w tym momencie to może było by "po ptokach" ale nie chciało mi się szastać siłami - do domu jeszcze daleko... Marcin zaatakował. Ja odpuściłem, a Tomek został u mnie na kole. Atak Marcina krótki więc powoli go dochodziliśmy. Teraz ja nacisnąłem. Zamłynkowałem i przeleciałem obok Marcina. Tomek za mną. Zwolniłem i w tym momencie Tomek skoczył. Nie miałem już sił żeby go gonić. Ta przełęcz padła jego łupem. :)

W pełnym składzie zjeżdzamy w dół i po kilku kilometrach zaczynamy ostatni dziś podjazd w kierunku Góry Ochodzita. Podjazd ciężki, bo bardzo poszarpany. Sekcje po 2%/3%/4% i naraz 10% potem 2% i znów np. 8%/9%. Na jednej serpentynie zrzucam z blatu na małą i spada mi łańcuch. Szlak! Staję, zakładam ale chłopaki odjeżdżają. Ambicja każe gonić, więc gonię. Dojeżdzam ale jestem lekko ugotowany... Potem okazuje się, że jest i sekcja 14% gdzie odjeżdżam mi Marcin i ta przełęcz pada jego łupem. :) Posiłek, sesja zdjęciowa i zjazd w dół.

Od tego momentu aż do Żywca mamy praktycznie cały czas zjazd. Dojeżdżamy do drogi krajowej nr 69 ale okazuje się, że na odcinku kilku km jest to droga ekspresowa czyli nie dla rowerów. Dobra tam, ryzykujemy, hehe. Okazuje się, że było warto. SZEROKI, dwupasmowy asfalt, gładki jak stół! Jedziemy z prędkością ponad 70km/h kilka kilometrów! Pobijam tegoroczy rekord prędkości i wyrównuję moją życiówkę czyli - 76,00km/h!!! :D (w tamtym roku też miałem taki rekord życiowy - muszę sprawdzić czy mój licznik nie ma czasem jakiegoś ograniczenia w pomiarze maxa, bo to aż dziwne, żeby mieć rok po roku takiego samego, identycznego maxa). Potem już jest jakieś 1,5%/1% w dół. Ze średnią przelotową 41km/h meldujemy się w Żywcu na mecie.

Szybka kąpiel, przebieramy się i jedziemy do Tesco na zakupy na grilla. Kielbaski, karkówka, piersi z kurczaka - MNIAM! :D Siedzimy sobie, do wieczora, rozmawiamy i opowiadamy, o wrażeniach. Ustalamy ponownie, że jutro "Jedziemy turystycznie i wszystkie podjazdy razem" - co już wstępnie ustalaliśmy rano ;), a co stało się mottem tego wypadu. :D Potem do łóżek bo jutro drugi etap Tour The Beskid Żywiecki.

Spalono: 0,73kg.




  • DST 65.12km
  • Czas 02:01
  • VAVG 32.29km/h
  • VMAX 44.13km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 2194kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Półgodzinna jazda na czas i wytrzymałość

Czwartek, 15 września 2011 · dodano: 15.09.2011 | Komentarze 0

Dawno już nie robiłem sprawdzenia formy w ten sposób. Od dłuższego czasu chciałem już sprawdzić się podczas pół godzinnej bądź godzinnej jazdy na czas. Wreszcie miałem motywację. Trening rozpocząłem od rozciągania, rozgrzewki i szybkiej wytrzymałościówki 5+5 i rozpocząłem 30 minut jazdy na czas. Tempo ostre, średni puls 169HR. Na koniec zrobiem przyspieszenie i sprint - HR max 188HR. Odpocząłem 2 minuty i zacząłem robić interwały szybkośćiowe czyli 30/15. 7 powtórek. Ciężko. :D Noga dostała mocno w kość. Potem układ Combo na 4 i znów interwały szybkościowe. 7 powtórek. Na końcu 6 i 7 rundy czułem palące mięśnie. :) Odpoczynek i Combo na 4, a potem włączyłem się do zajęć. Przejechałem sobie z nimi jedną godzinę zajęć Fartlek. 3 podjazdy i dwie wytrzymałościówki szybkościowe. Na koniec rozjazd, rozciąganie i do domku. Jutro piątek i weekend! :)

Spalono: 0,28kg




  • DST 60.93km
  • Czas 01:59
  • VAVG 30.72km/h
  • VMAX 41.18km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 2133kcal
  • Podjazdy 380m
  • Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wtorek jak każdy - Stacjonarka

Wtorek, 13 września 2011 · dodano: 14.09.2011 | Komentarze 2

Pierwszy trening w tym tygodniu po długim wypadzie weekendowym rozpocząłem od rozciągania i rozgrzewki. Potem wytrzymałościówka w układzie 5+5+5 i 10, a potem 5 w blokach i max 188HR. Na początku czułem zmęczenie po weekendzie ale po kilkunastu minutach noga się rozkręciła i dalej już poszło łatwiej. Oczywiście całośćiowo czułem się bardziej zmęczony niż zazwyczaj ale umęczyłem się i przejechałem z pełnym zaangażowaniem. W tle grał Max Cavalera z chłopakami z Soulfly, a ja zrobiłem pierwszą partię interwałową 30 na 15. 7 powtórek. Ćwiczenie męczące ale bardzo rozwojowe. Potem 2 układy Combo na 4 i znów powtórka 30 na 15 8 razy. Uff. Ciężko było. :) Potem włączyłem się do zajęć i przejechałem z nimi Fartlek. Na koniec dałem sobie jeszcze siłę 20 minut pod górkę X+6/7/8, rozjazd, rozciąganie i do domu.

Spalono: 0,28kg.




  • DST 201.27km
  • Czas 06:49
  • VAVG 29.53km/h
  • VMAX 60.81km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 190 ( 96%)
  • HRavg 141 ( 71%)
  • Kalorie 7597kcal
  • Podjazdy 1590m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejny etap ponad 200km w mojej karierze! :)

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 2

Zdzwoniłem się z Tomkiem w piątek po południu u ustaliliśmy, że lecimy w sobotę na etap. Wcześniej Marcin zaproponował abyśmy wyruszyli z nim do Wrocławia z Wałbrzycha. Jako, że pojawił się jeszcze Marcin Natus, zdecydowaliśmy się, na przejechanie trasy Wrocław - Wałbrzych na rowerach. Wcześniej planowaliśmy przejazd pociągiem. Raniutko, o 8:30 spotykaliśmy się na skrzyżowaniu ul. Hallera i ul. Powstańców Śląskich, gdzie miał dołączyć jeszcze Emty13 i Wtd ale nie przyjechali. Ruszyliśmy we trzech. Wylot z Wrocławia i pierwsze km w spokojnym tempie około 30km/h. Za Tyńcem podręciliśy tempo i przelotowa wyszła 35km/h. Jechaliśmy z Tomkiem na zmianach po około 8km. Wiatr prawie nie wiał. Natus siedział na kole przez całą drogę, tłumacząc się, że zbiera siły na "górki". Ok, nie ma problemu. Za Świdnicą zwolniliśmy trochę, bo i tak byliśmy przed czasem. Pierwsza premia górska to podjazd do Wałbrzycha. Średnie nachylenie 5%/6%. Krótki ale fajny podjazd. Za szczytem, na odbiciu do zamku Książ, pauzujemy na chwilę i dzwonimy do Marcina żeby się już szykował. Dojeżdżamy do miejsca zbiórki w Wałbrzychu po okropnych dziurach. Nie lubię za to Wałbrzycha. Amba i tyle. Robimy mały bufet i ruszamy z Marcinem w kierunku Walimia. Na wylocie z miasta mały podjazd, a potem już odbijamy z głównej w lewo i wreszcie jest spokojna jazda. Teren pofałdowany. Jedzie się świetnie. Po małym podjeździe, długo zjeżdżamy w dół i po chwili, rozpoczynamy podjazd na przełęcz Sokolec. Podjazd jest długi ale łatwy. Tylko na końcu droga ma ponad 10% przez jakieś 500 metrów. Dojeżdżamy z Marcinem razem do szczytu. Maxymalne tętno 190HR. :) Podkręciłem na końcówce tempo i zrobiłem sobie tam interwał. Odstawiłem Marcina na około 200 metrów. Mało ale cieszy. :D Po chwili dojeżdża Tomek, a potem Marcin. Zjeżdżamy w dół i po chwili zaczynamy podjazd na przełęcz Jugowską. OD tej strony podjazd jest prosty i bez niespodzianek. Po chwili Natus mówi nam "do zobaczenia na szczycie" i zwalnia. Dojeżdża do nas na górę po około 8 minutach. My w trójkę razem dojeżdżamy do górskiej premii. Chwila na złapanie oddechu i w dół. Zjazd z przełęczy Jugowskiej zawsze jest BARDZO przyjemny. Asfalt jak stół. Prędkość średnia 56km/h. Czego chcieć więcej. :) W pieszycach zatrzymuje mnie jakiś kolarz w koszulce Bianchi. Prosi, o dętkę bo jego szlag trfił. Daję mu swoją. Zjeżdżamy dalej i lądujemy w Netto na najdłższy na tym etapie bufet. Posileni jedziemy przez Dzierżoniów w kierunku Wrocławia. Jest z wiatrem i prędkość wacha się między 40km/h, a 45km/h. Lubię to! :D Trasę jaką wracaliśmy do Wrocławia zaproponował Marcin. Droga fajna, asfalt ok i ruch niewielki. Na koniec była lekka zmarszczka podobna do przełęczy Tąpadło ale krótsza i o mniejszym nachyleniu. Zrobiliśmy ją na raz. Potem przez Nasławice, Ręków i Pustków Żurawski polecieliśmy na Wrocław. Zdecydowaliśmy, że wracamy przez Wysoką. Mi to pasowało bo chciałem przekroczyć po raz trzeci w życiu "magiczne" 200km. Natusowi już mniej, bo od dawna jechał na oparach ale wiedział, że jak nas odpuści to będzie wracał sam DUŻO dłuzej niż u nas na kole. Prędkość 33km/h do 36km/k i o 17:10 meldujemy się na ul. Borowskiej we Wrocławiu. Krótkie pożegnanie, gratulacje dla Natusa za życiówkę i do domku na pyszne spaghetti. :D

Spalono: 0,99kg