Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturswider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 54342.85 kilometrów w tym 803.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.11 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturswider.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:229.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:06:52
Średnia prędkość:33.36 km/h
Maksymalna prędkość:51.87 km/h
Suma podjazdów:648 m
Maks. tętno maksymalne:190 (95 %)
Maks. tętno średnie:172 (86 %)
Suma kalorii:5565 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:76.37 km i 2h 17m
Więcej statystyk
  • DST 71.07km
  • Czas 02:12
  • VAVG 32.30km/h
  • VMAX 50.41km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 189 ( 95%)
  • HRavg 157 ( 79%)
  • Kalorie 1763kcal
  • Podjazdy 222m
  • Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niespodziewane spotkanie na trasie! :)

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 0

Wyjechałem z domu około 12:30. Rano miałem kilka spraw do zrobienia. Nie było z kim jechać więc poleciałem sam. Miało być w średnim tempie. Przez Smolec, Skałkę, Bogdaszowice (gdzie zrobiłem atak szybkościowy na premię górską ;) szło super bo było z wiatrem. Od lewoskrętu za drogą "marzeń" zaczęło tak wiać w ryło, że momentami szło 28km/h i łzy w oczach. Dojechałem tak do Kątów Wrocławskich, a dalej zaaplikowałem sobie jeszcze kurs do Gniechowic. Tam miała być nawrotka i z powrotem do Wrocławia. Dojeżdżam do Gniechowic, cały czas nisko w dolnym chwycie bo wieje w ryja na MAXA, a tu z naprzeciwka jadą... Witek i Marcin! :D Hurra! :D Już wiedziałem, że do domu będzie fajnie. Chłopaki zawrócili ze mną do Gniechowic, bo chciałem skończyć pętlę i nazat tą samą ścieżką do Wrocławia.

Do Kątów Wr. z wiatrem. Średnia 40km/h. ;) Dalej też spoko. Praktycznie do prawoskrętu na "drogę marzeń" lecimy z wiatrem. Daję najdłuższe i najmocniejsze zmiany. Powoli odżywam po przerwie. Fajnie. Od Bogdaszowic do Skałki idę na MAXA - tak sobię założyłem. Tempo pod wiatr non stop przez 3km 38km/h, a puls 190HR. :] Dojeżdam do mostu i ufff. Relax. Od Skałki do Smolca idziemy już lżej. Na końcu atak na Col Du Smolec i rozjazd. Do domu. Świetny wyjazd! Dzięki chłopaki! :)

Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 222 metry
- Masymana wysokość 154 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 3% (Col Du Smolec ;)
- Suma spadków 210 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -3%

Czasy w progach:

Lo (do 140HR) - 7:24
In (141HR - 169HR) - 12:53
Hi (od 170HR) - 1:53:44

Spalono: 0,40kg.

Odo: 2307km
High: 8565m

69,0...




  • DST 84.59km
  • Czas 02:28
  • VAVG 34.29km/h
  • VMAX 50.41km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 190 ( 95%)
  • HRavg 172 ( 86%)
  • Kalorie 2018kcal
  • Podjazdy 268m
  • Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
  • Aktywność Jazda na rowerze

Drugie przepalanie silnika po przerwie - Sobótka! :)

Czwartek, 16 maja 2013 · dodano: 17.05.2013 | Komentarze 0

Wczoraj odpoczywałem. Nie powiem - byłem lekko zmęczony po wtorkowym "powrocie do żywych". Dziś było już lepiej i od rana szykowałem się mentalnie na kolejne przepalanie silnika. Zorganizowałem ustawkę na południe - dziś Sobótka. :O Po robocie do domu, przebranie i hop na rower. Jadę na zbiórkę, a tam niestety tylko 3 osoby... :( No nic trudno. Do tej pory było więcej wiary. Średnio po 8 osób. Od razu w głowie miałem obraz ostrego dymania na zmianach w tym małym peletonie. :/ Założenie na dziś było z goła inne. ;) Był Piotr i Szymon + Ja. Szymon "ciągnie" jak lokomotywa, Piotr też daje ostro tłokami w tym sezonie, a ja co? Z nie przepalonym silnikiem... :/ Dobra nie ma co piepszyć myślę sobie. I startujemy.

Wiatr dziś NAPRAWDĘ MOCNO WIAŁ. Jeszcze na wylocie z miasta na Wysoką było znośnie, bo domy ochraniały od wiatru ale za Wysoką AMBA. Do samych Przecławic czyli 20km wiatr skośny czołowy, także przez cała drogę lecieliśmy na wachlarzu. Cały odcinek w mieście prowadziłem grupę. Potem na dojeździe do Wysokiej Piotruś dał zmianę łącznie z Wysoką, a ja wyszedłem za Wysoką na czoło. Dałem ognia i tylko z uwagi na wietrzne warunki, przy mojej dziwnej początkowej adapacji "zagotowania się" na samym początku, odpadłem z koła. Na moje nieszczęście zaraz za Wysoką jest odcinek pod górkę. :D I żeby nie było, że jestem cieńki, to był jedyny raz kiedy spadłem dziś z kołam, po za samą końcówką przy podjeździe na estakadę za Tyńcem po mojej zmianie 38km/h przez spory odcinek pod wiatr.

Rozgrzałem tłoki i nabrałem ochoty do większych harców. Za Przecławicami ostro w prawo i długi odcinek gdzie na froncie dałem zmianę 46km/h. :) Potem krzyżówka z "8" i tym razem Szymon leci z podobną prędkością. Dalej nie byłem pewny czy na pewno dam radę dziś do Sobótki z tymi "harpaganami" ale skusiłem się... I znów od Pustkowa Żurawskiego cały czas na wachlarzu pod skośno-czołowy wiatr. Ciężko. W Rękowie za hopką, jakiś durny kundel wyskoczył na drogę i wpadł pod rower Szymona. Ja się wybroniłem zjazdem na pobocze ale Szymon poleciał na cyce... Pies został przeorany po grzbiecie zębatką z 53 zębami :D i chyba się nauczył na długo olewać rowery... Poobdzieranego Szymona opatrzyła wystraszona właścicielka psa i pojechaliśmy dalej na Sobótkę. Uczciwe zmiany i na tablicy Piotr wygrywa.

Runda honorowa po rynku, szybka wizyta w sklepie i już leciy główną do Wrocławia. Z uwagi na szlify Szymona i późną już porę obieramy azymut na Gniechowice, Tyniec i Bielany. Uczciwie pracujemy na wachlarzu, bo z obiecanego wiatru w plecy mamy... BOCZNY. :D Ja już momentami ma lekkie trudności z utrzymaywaniem tempa powyżej 35km/h na szpicy. Szymek też już nie tak świeży jak na początku (pewnie boląca ręka też dała popalić), a Piotr z tego widziałem spoko. Wiatr wieje w ryja i z boku cały czas. Nie daje kutafon za wygraną, hehe. W Tyńcu chciałem na koniec się lekko domasakrować i daję zmianę 38km/h przez prawie kilometr. Ostro. Za rondem na podjeździe na estakadę mnie niestety opuszczają siły. ;) Chłopaki odjechali mi co prawda ale nie było tegi więcej niż 250/300 metrów. Na Bielanach dojeżdżam i jedziemy już do miasta. Moja ostatnia zmiana na podjeździe na estakadę nad A4, a potem już luz i rozjadowo. W biegui dziękujemy sobie za wypad i rozjeżdżamy się w swoich kierunkach. UDANY trening - myślę, że jeszcze takie ze 2 / 3 wypady i będzie OK. :)

Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 268 metry
- Masymana wysokość 189 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 5% (Hopka przed Sobótką)
- Suma spadków 264 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -5%

Czasy w progach:

Lo (do 140HR) - 7:22
In (141HR - 169HR) - 12:09
Hi (od 170HR) - 2:10:13

Spalono: 0,41kg.

Odo: 2236km
High: 8343m

68,5...




  • DST 73.44km
  • Czas 02:12
  • VAVG 33.38km/h
  • VMAX 51.87km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 190 ( 95%)
  • HRavg 159 ( 80%)
  • Kalorie 1784kcal
  • Podjazdy 158m
  • Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mój powrót do żywych :D Klasyk Południowy :]

Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 0

Musiałem to zrobić. Odkładałem to prawie od roku. Zawsze tłumaczyłem się brakiem czasu i niemożliwością odstawienia roweru na 3 tygodnie. Niestety czas nadszedł i zrobiłem to. Obiecałem to rodzicom i zrobiłem. Remont w domu. Raz na kilka lat trzeba. Od 26 kwietnia, wykorzystując długi weekend majowy, dokładnie do niedzieli, do samego wieczora do 6 maja. Równo 10 dni. Nie powiem, więcej się narębałem siłowo i wytrzymałościowo niż na rowerze, choć specyfika tego "sportu" była zgoła odmienna od dymania na rowerze. ;) Po 12 / 14 godzin dziennie, tak aby się wyrobić ze wszystkim na 6 maja. Od poniedziałku zaczęliśmy wszystko myć, układać i sprzątać. Zeszło do 10 maja do piątku. Byłem TAK zmęczony, że nawet przez myśl mi nie przemknął rower. W życiu! ;) Odpoczywałem po uczciwie przepracowanym "obozie kondycyjnym" do wczoraj. Dziś wróciłem do treningów...

Obawiałem się powrotu na rower. Minęło dokładnie 20 dni od ostatniego treningu (wyjazd do Sobótki na Przełęcz Tąpadło). Nie wiedziałem co mnie spotka. Ustawiłem się z chłopakami na rogu Hallera i Powstańców Śląskich. Zebrało się nas 6 osób. Jak na normalny dzień roboczy, to fajna ilość. Wylot za miasto, o tej porze to jak zwykle korki, a nie wspomnę, o dziurach itd... Jedzie mi się dobrze. Nawet bardzo dobrze. Ciężko mówić, że wypocząłem przez te 20 dni, ale nawet podczas zrywu na Wysokiej nie miałem żadnych problemów. :) Do Przecławic jedziemy dobrym tempem w zakresie od 36km/h do 40km/h w zależności kto prowadził. Każdy uczciwie pracował. Nie dawałem z siebie aż tyle co zawsze, jechałem bardziej zachowawczo, nie wiedząc co będzie za 50km. Nie rwałem tempa, i nie przyspieszałem bez sensu na moich zmianach. Do krzyżówki na krajowej "8" spoko. Na dojedździe do Gniechowic zrobiłem mały atak i przelecieliśmy do "32" w tempie 46km/h. :D Tutaj jeden kolega odbił na Wrocław mówiąc, że od kilku km walczył przy nas, o życie. To cieszy, że są słabsi ode mnie. ;O

Lubię ten odcinek do Kątów Wrocławskich tą drogą więc poprawadziłem tutaj dłużej ekipę. Po mojej zmianie wyszedł Szymon, a ja po raz pierwszy musiałem mocniej się namęczyć aby utrzymać koło. To był pierwszy efekt braku treningów. Przelatujemy przez Kąty Wr. i na wylocie ja znów na przodzie. Chęci są ale nogi już czują się lekko ujechane. Co raz mocniej mam efekt "zabetonowania". :/ Do Bogdaszowic jedziemy ponad 40km/h. Na odcinku do prawoskrętu Szymon mimo kiepskiego odcinka, jedzie mocno. Kolega "MTB" na szosie już odpadł. Zostało nas 4. W prawo na super asfalt i ja znów na przodzie ale nogi już nie idą. Na górce w Bogdaszowicach 29km/h-30km/h. Koło utrzymuję ale na czole nie mam już mocy dymać. Muszę tu dodać, że od odbicia w prawo za Kątami Wr. jedziemy pod wiatr. W Skałce i za skałką mam najtrudniej. Ten Szymon mocny jest. Jadę za nim ale na hopce puszczam koło. Chłopaki za mną w konsternacji, hehe. Przechodzą mnie w pogoni ale łapię koło i trzymam się na końcu. W końcu 3 tygodnie nie siedziałem na rowerze! Odsapnąłem chwilę i w Smolcu znów wychodzę na przód. Daję krótką zmianę i chowam się z tyłu. Na lewoskręcie znów wychodzę na czoło i razem z Szymonem przed ostatnią hopką dajemy 38km/h. To już końcówka więc idę na maxa. Dwóch kolegów zostaje urwanych. Sorry chłopaki. ;) Na szczycie jestem pierwszy ale wiem, że jakby Szymon chciał to by mnie "obleciał" jakby chciał. Widać, że wie, o co chodzi w tej zabawie. Szacunek. Do ul. Grabiszyńskiej lecimy już w miarę normalnie 35km/h i META. Gadamy chwilę, proponuję Szymonowi udział w zabawie pod szyldem "Whirlpool Club", dziękujemy sobie i do domu.

Momentami na końcu dość mocno czułem dziś mięśnie uda. Szczególnie jak wchodziłem w bloki. Jak dojechałem do domu i zszedłem z roweru, to w windzie chcwyciły mnie takie skurcze, że myślałem, że nie wyrobię, a nie było jak się ruszyć! Wychodzę opieram rower, o ścianę i siadam na jakieś 5 minut na schodach aby rociągnąć mięśnie. Tak mnie jeszcze nie bolały. Wychodzi zastój mięśni. Rozjeździmy. ;) Mimo pierwszego treningu po przerwie, średnia jest SUPER! :D Niespodzieałem się tak dobrego wyniku.

Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 158 metry
- Masymana wysokość 150 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 3% (Col Du Smolec ;)
- Suma spadków 152 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -2%

Czasy w progach:

Lo (do 140HR) - 10:21
In (141HR - 169HR) - 8:34
Hi (od 170HR) - 1:54:46

Spalono: 0,40kg.

Odo: 2152km
High: 8075m

68,4...