Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturswider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 54342.85 kilometrów w tym 803.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.11 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturswider.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Maraton Szosowy

Dystans całkowity:639.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:19:10
Średnia prędkość:33.36 km/h
Maksymalna prędkość:62.83 km/h
Suma podjazdów:4569 m
Maks. tętno maksymalne:194 (97 %)
Maks. tętno średnie:174 (87 %)
Suma kalorii:20457 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:127.89 km i 3h 50m
Więcej statystyk
  • DST 89.12km
  • Czas 02:12
  • VAVG 40.51km/h
  • VMAX 59.23km/h
  • Temperatura 37.0°C
  • HRmax 194 ( 97%)
  • HRavg 162 ( 81%)
  • Kalorie 1891kcal
  • Podjazdy 318m
  • Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leszno 2015 - Wyścig ze startu wspólnego

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 23.06.2015 | Komentarze 0

Wystartowałem w wyścigu w Lesznie, a Monika była ze mną. Piękna pogoda, dużo ludzi i masa znajomych. Nastawienie MEGA. Szło extra. Do finishu byłem na szpicy peletonu wraz z Łukaszem. Niestety jakiś piździelec przede mną przyhamował, a ja mają na zegarze 48km/h nie byłem w stanie i położyłem się na asfalt wraz z 10 innymi osobami. I tyle było z wyścigu. Zdarta cała lewa strona ciała i zniszczony rower. Jedyne co mnie trzymało na duchu to Monika... Jest wyjątkowa i cieszę się, że była tam ze mną. :*

Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 318 metry
- Maksymalna wysokość 189 m.n.p.m (Hopka)
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maksymalne nachylenie 4% (Hopka)
- Suma spadków 317 metrów
- Suma średnich spadków - 1%
- Maksymalny spadek -4%

Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 4:56
In (141HR - 169HR) - 15:29
Hi (od 170HR) - 1:46:54

Spalono: 0,31g.

Odo: 10241km
High: 42339m
Top High: 810 m.n.p.m (Przełęcz Jugowska)




  • DST 100.16km
  • Czas 02:31
  • VAVG 39.80km/h
  • VMAX 61.56km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 193 ( 97%)
  • HRavg 174 ( 87%)
  • Kalorie 2365kcal
  • Podjazdy 298m
  • Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
  • Aktywność Jazda na rowerze

Amber Road 2012 - Team Time Trial

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 12

Odegraliśmy się za zeszy rok! 14 miejsce z czasem 2:31:39, a średnia prędkość 39,56km/h! Wystartowaliśmy w 5 i w 5 dojechaliśmy do mety. NIKT nas nie wyprzedził, a my za to objechaliśmy 14 ekip! Jestem z nas dumy! Husaria Szosowa rządzi! :) A to było tak:

Przyjeżdżamy na miejsce. Mokro i chłodno. Nie jestem zadowolony. W drodze momentami kropił deszcz... Amba. Na szczęście rozpogodziło się i przed starem było już sucho i ciepło. Rozgrzaliśmy się z Tomkiem i Grześkiem rundką po mieście i powoli podjechaliśmy na linię startu honorowego. W tym roku baza była w runku, a start ostry tam gdzie w tamtym roku z pod bazyliki. Chwila koncentracji i.. Start! Nie ruszamy ostro tylko spokojnie. To tylko dojazd do bazyliki. Tam na rozgrzewę podjazd 300 metrów 6% ;) i już start. Darek z Marcinem już czekają na nas na linii startu. Wóz techniczny to dobra rzecz. Jeszcze chwila i już czekamy na odlicznie sekundanta. START!

Układamy się zgodnie z planowanym szykiem: Suchy, Post, Platon, Ja i Gr3gory. Od początku idzie ostro. Na zmianie Suchego 45km/h. Wchodzi Artur i jedziemy 51km/h. :D Na szczęście idzie z wiatrem więc luz. Moje obawy, o tętno trafione w środek. Od początku 185HR. Nie daleko później po drugiej zmianie 193HR. Nigdy nie miałem takiego maxa na rowerze! Wiem, że nastąpną zmianę już odpuszczam bo puszczę koło, a raz nie chciałem zostawiać chłopaków, dwa zależało mi jak nigdy dać z siebie wszystko dla dryżuny i dojechać do mety z wszystkimi.

Dwie małe chopki jakie są na początku trasy dają ognia i czuję nogi. Muszę drzeć japę do Artura żeby zwolnił na podjazdach bo rozrywał szyk. Formę przygotował niebyle jaką - szacunek dla Ciebie Artur! Dojeżdżamy do skrętu w prawo i od tego momentu przez nastąpne 60km wiatr boczny z prawej, potem w ryj, nastepnie boczny z lewej i na szczęście na końcu ostatnie 15km z wiatrem. Jedzie mi się nie najgorzej. Na kole. ;) Kiedy wychodzę na zmiany, to nie mam na tyle zapasu mocy aby sieknąć na dłużej w pedały. Jadę, dymam i napiepszam tłokami w pedały ale po za równą prędkością poprzednika nie mogę za bardzo zwiększyć tempa. Dziwne. Raz czy dwa na mini hopkach minimalnie puszczam koło na 2, 3 metry ale dociągam do grupy. Po twarzach schodzących ze zmian widzę, że momentami nie tylko ja jestem dość zmęczony. Momentami jadę totalnie wpatrzony w tylnie koło Tomka i lukam co jakiś czas na licznik z ilością przebytych km. Jak widziałem 30km przejachane to nie wiedziałem czy dojadę do końca z ekipą. Dokładnie na 79km wiedziałem już, że dojadę na 100%.

Ostanie km po nawrocie z wiatrem leciało się już fajnie. Psychicznie wiedziałem, że Gostyń jest nasz! :) Jak zobaczyłem tabliczkę Gostyń 13km to już poezja ;) a jak zobaczyłem tabliczkę Gostyń, to na zegarze było już 52km/h, hehe. Zjazd do głównej drogi, tu niestety wychamowanie prawie do zera i Suchy z Arturem i Tomkiem odjechali na jakieś 50 metrów. Kur... źle zrzuciłem przerzutkę tuż przed hamowaniem i nie mogłem się szybko napędzić. Szkoda. Razem z Grześkiem wpadamy na metę 5 sekund za chłopakami. Ulga w nogach i MEGA radość w głowie. Przejechałem to! Yeah! :D

Worek z myślami po wyścigu w kolejności przypadkowej:

1. Wzniosłem się na wyżyny tego dnia.
2. Nie czuję zmęczenia, choć brak szybkości odczuwałem na zmianach.
3. Jest się czym chwalić.
4. Szkoda, że nie pękło 2:30H.
5. Wóz techniczny sprawił się znakomicie.
6. Szacunek dla Grześka, że pojechał dla nas i z nami.
7. Nie minęła nas ŻADNA ekipa na trasie! A myśmy przeruchali kilkanaście ekip! :D

Myśli na spokojnie:

1. Brak treningów "piątki" przed Gostyniem 2013 nie może się powtórzyć.
2. Musi być Husaria B w 2013 roku.
3. Wóz techniczny BĘDZIE w 2013 roku.
4. :)

Dziękuję Darkowi i Marcinowi za pomoc w wozie technicznym. Pomogliście nam bardzo chłopaki, robiąc to w dzień wolny od pracy i poświęcając swój czas wolny. WIELKIE DZIĘKI!

Grzegorz, tak jak mówiłem w Gostyniu masz Honorowe Członkostwo w naszym teamie w podziękowaniu za pomoc dla naszej grupy. Jestem w porzo!

Dziękuję Wam wszystkim chłopaki za kolejny wspólny sukces!

Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 298 metrów
- Masymana wysokość 139 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 2%
- Maxymalne nachylenie 6% (Hopka przed Bazyliką)
- Suma spadków 304 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -6%

Czasy w progach:

Lo (do 140HR) - 0:46
In (141HR - 169HR) - 9:14
Hi (od 170HR) - 2:21:37

Spalono: 0,46kg.

Odo: 883km.




  • DST 149.96km
  • Czas 04:35
  • VAVG 32.72km/h
  • VMAX 59.62km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 171 ( 86%)
  • Kalorie 5081kcal
  • Podjazdy 969m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

VI Trzebnicki Maraton Szosowy - 19 miejsce w M3!!! :D

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 0

Mój trzeci maraton w Trzebnicy i jak do tej pory NAJLEPSZY start. 19 miejsce w M3 na MEGA=150km i 54 miejsce w OPEN na MEGA.

Premia góska na Radłowie = 60 miejsce 1:25 :)

Reszta później. :)

Czasy w progach:

Lo (do 140HR) - 1:53
In (141HR - 169HR) - 2:10:56
Hi (od 170HR) - 2:23:12

Spalono: 0,66kg.

Odo: 6842km.




  • DST 164.36km
  • Czas 04:32
  • VAVG 36.26km/h
  • VMAX 55.84km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 187 ( 94%)
  • HRavg 164 ( 83%)
  • Kalorie 5134kcal
  • Podjazdy 462m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton szosowy w Lesznie

Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 0

Wynik: Dystans MEGA = 164,36km - Czas 4:32:08 - Średnia 35,28km/h

Miejsce: 13 w kategori M3!!! :D

W kategorii OPEN 55 na 223 kolarzy na dystansie MEGA!!! :D

Spalono: 0,67kg.


Kategoria Maraton Szosowy


  • DST 135.87km
  • Czas 05:20
  • VAVG 25.48km/h
  • VMAX 62.83km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 186 ( 95%)
  • HRavg 162 ( 83%)
  • Kalorie 5986kcal
  • Podjazdy 2522m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Szosowy w Radkowie

Sobota, 7 maja 2011 · dodano: 08.05.2011 | Komentarze 2

To był mój pierwszy górski szosowy maraton rowerowy w życiu. Pojechaliśmy razem z Tomkiem "Platonem", jako przedstawiciele naszej grupy szosowej Husarii Szosowej. Aby zaoszczędzić na kosztach, wyjechaliśmy w sobotę raniutko, o 5:30. Podróż przebiegła bez żadnych problemów i już, o 7:20 zameldowaliśmy się na parkingu, niedaleko startu. Podeszliśmy od razu po numery startowe i zapoznaliśmy się z tym, co organizator przygotował w "paczkach". Tomek dostał nr 198, a ja 197. Przygotowaliśmy się do maratonu i podjechaliśmy na linię startu. Zawodnicy puszczani byli w grupach 6 osobowych, co 2 minuty. O 9:00 ruszała nasza grupa. Okazało się, że jest nas 5 osób, z czego 1 na MTB. Przywitaliśmy się z chłopakami i... w drogę! :D

Organizator tak przygotował trasę, że start odbywał się z końca ośrodka wypoczynkowego nad zalewem i już na początek hopka 12%, a potem przez drogę z kostki "kaczmarka" do wylotu na główną drogę. Tempo 40km/h. Od razu ustawiliśmy się w "pociąg"- widać było, że każdy wiedział, o co chodzi. Przejachaliśmy pierwsze 10km razem w tempie około 40km/h. Tempo było ostre i szły częste zmiany. Potem zaczęły się pierwsze hopki. Pierwsze wzniesienia jechaliśmy razem ale poczułem, że za ostro zacząłem start, bo bez rozgrzewki i wiedziałem, że nie utrzymam tego tempa. Tomek miał dobry dzień. Odskoczył mi na około 300 metrów z 3 innymi kolegami, a ja zostałem z tyłu. Chciałem zwolnić i wyregulować puls, bo do końca jeszcze 125km po górach... Na pierwszym poważnym podjeździe do Karłowa, dojechałem do Tomka. On też zwolnił z tego samego powodu co ja. Jechaliśmy razem. Ten podjazd, z tymi 8% i 10% przewyższeniami, to najcięższy podjazd według mnie na trasie maratonu. Minęliśmy kilka osób na podjeździe. Fajne uczucie jak widzisz, że nie tylko ty masz probemy, hehe. :) Na szczycie, przekąsiłem "kanapeczkę" z nutellą i w dół... Niestety jakość asfaltu na zjeździe do Szczytnej to istna AMBA, co spowodowało, że ostro na tych najgorszych odcinkach zwalniałem - Tomek mi odjechał. Standard na zjazdach. :) I od tego momentu, resztę trasy maratonu górskiego w Radkowie przejechałem sam...

Na początku miałem nadzieję, że dojdę Tomka, bo wiadomo, we 2 zawsze raźniej, a i zmiany można dać jak ciężko idzie. Niestety nie doszedłem go. Poźniej na mecie okazało się, że przez całą trasę "róznica" między nami wynosiła + - 5 minut... Na mecie okazało się, że były to tylko 4 minuty i 36 sekund! W domu przekalkulowałem sobie, że pewnie mając w pamięci nasze ostatnie wspólne wypady w góry, na podjazdach dochodziłem Tomka ale na zjazdach on mi odjeżdzał.

Od Szczytnej, do punktu żywieniowego, było kilka hopek. Udało mi się dojść kilku kolarzy ale nikt nie chciał siąść na koło. Dojechałem tak do punktu żywieniowego ale nie zatrzymałem się, bo wody miałem jeszcze 0,65 litra, a głód na bieżąco niwelowałem moimi "kanapkami" z dżemem i nutellą. Dojechałem do Kudowy Zdrój i zaczął się podjazd na Szczeliniec. Pamiętam jak kiedyś jechałem tędy z Maćkiem, Moniką i Aśką. W pamięci miałem to, że było ciężko, natomiast dziś zweryfikowałem to i mówię: Podjazd jest fajny, lekki i przyjemny. Poważnie. Oczywiście jest długi, bo ma około 7km ale średnie nachylenie to 4,8% więc luzik. Asfat super na początku, potem trochę gorszy ale równy. Udało mi się dogonić Małgosię "Greten", z Szerszeniu Trzebnickich, ale też nie chciała siąść na koło. ;) Potem dojechało do mnie 2 kolarzy z M2, siedli mi przez chwilę na koło i jechali za mną ale nie chciałem się dekoncentrować i szarpać z nimi więc dałem znać żeby jechali dalej. Dojechałem do szczytu i w dół. Zjazd super, po za 2km gorszego asfaltu z wielkimi dziurami na jednym zakręcie w prawo. Masakra. Potem już do samego zjazdu do Radkowa super asfalt. Na zjeździe na szczęście nikogo nie mijałem, bo nie lubię tego, a dwa, że niebezpiecznie i tyle.

Tu muszę się przyznać, że przez chwilę, kiedy zbliżałem się do końca pierwszej pętli, miałem ochotę zjechać na metę i zaliczyć "Mini", bo była to kusząca wizja, tym bardziej, że w perspektywie miałem kolejne 68,5km samotnej jazdy po górach ale nie poddałem się i zaatakowałem drugą pętlę. Czas pierwszego okrążenia 2:42:06. Piszę to daltego, że jak później się okazało, drugie okrążenie przejechałem szybciej niż pierwsze, z czasem 2:38:10! Zdziwiło mnie to bardzo, bo przecież na początku maratonu szło tutaj ostre tempo po 40km/h, a na drugim kółku jechałem tutaj sam 35km/h. Sprawdziła się tutaj prawda, że jadąc swoim tempem jedziesz lepiej niż utrzymując na siłę tempo innych. Pozwoliłem sobie "zjeść" żel Isostara i zapiłem wodą. Faktycznie potem nie czułem się przez dłuższy czas ani głodny ani nie czułem spadku mocy. Żele działają! Znów te pierwsze hopki, a niedługo potem ponownie wjazd na Karłów. Minąłem tutaj 5 kolarzy. Na zjeździe do Szczytnej znów DZIURY i co ciekawe, 2 kolarzy, których z łatwością objechałem na podjeździe dojechali do mnie na zjeździe, bo ja tu ostro zwolniłem - co to za sprawiedliwość!

Oczywiście na pierwszej hopce za Szczytną urwałem ich z koła ale niesmak pozostał. Tak jadąc to w górę, to w dół dojechałem do punktu żywieniowego. Stanąłem bo skończyła mi się woda. Zalałem 2 bidony, zjadłem pół banana, białego "lajona" i w drogę. Strata 3 minut to zysk w postaci pełnych bidonów! :D Za chwilę znów Kudowa i ponownie podjazd na Szczeliniec. Tym razem było troszeczkę ciężej, wiadomo 120km za mną. Jak za pierwszym razem wjeżdżałem z prędkością około 15,6km/h to drugim razem prędkość oscylowała w granicach 14,2km/h. Minałem tutaj, ku swej uciesze 3 szerszeni i z 4 inne osoby i wreszczie byłem na szczycie. Został mi tylko zjazd do mety, haha. Zjazd, po za dziurawym odcinkiem - Extra, Radków i skręt w lewo na metę. Okazało się, że droga przez ośrodek to lekka nie jest ;) i na koniec dała jeszcze popalić. Szczyt wzniesienia i zjazd 12% w dół przez 100 metrów (super się tu przyspiesza), zakręt w prawo, w lewo i META! :D Czas 5:20:16 i 10 miejsce w M3 na dystansie MEGA czyli 135km! EXTRA wynik! Jestem bardzo zadowolony!

Tomek czekał na mecie i jadł drożdżówkę. Pierwsze co pytam go to: ILE czekasz? On mówi 5:20 ale potem okazało się, że były to 4 minuty i 36 sekund... :D Przez cały maraton niecałe 5 minuty różnicy! Czułem, że tak było. Szkoda, że nie przejechaliśmy razem, no ale tak jak się zawsze umawiamy, jak coś, na maratonie każdy walczy sam. Po jakimś czasie pojawił się Mateusz "Mati213", który też był na tym maratonie. Odpoczęliśmy sobie z 1 godzinkę na mecie na trawie koło zalewu, poogladaliśmy innych jak zźajani wjeżdżają na metę i poopalaliśmy się trochę, bo pogoda dopisała jak nigdy. Około 16:00 wyjechaliśmy do Wrocławia. W domu byłem około 18:00.

Podsumowując, jestem bardzo zadowolony poierwsze z tego, że się nie poddałem, i że przejechałem całe 2 pętle czyli założony dystans 135km (MEGA). Po drugie, że przejechałem sam 115km po górach w niezłym czasie. Po trzecie, że zaliczyłem pierwszy górski maraton szosowy w życiu, co dało mi pojęcie jak one wyglądają, czego się spodziewać i jak jechać i jak się na nie nastawiać w przyszłości. Jeżeli trasa w przyszłym roku się poprawi pod kątem asfaltu (zjazd do Szczytnej), to przyjadę znów do Radkowa, a jeśli nie to będę się bardzo zastanawiał czy warto niszczyć rower... i tracić zyskany czas na podjeździe, na zjeździe... :/

Mój wynik: 10 miejsce w kategorii M3 na dystansie 135km (MEGA) - 5:20:16 / 40 miejsce w kategorii OPEN na 135km (MEGA)

Teraz czas podsumować maraton plusami i minusami:

PLUSY:

1. Super oznakowana trasa. Naprawdę tutaj ukłon dla organizatorów. Brawo!
2. Duży, darmowy parking dla maratończyków.
3. Bardzo dobrze zaopatrzony punkt żywieniowy z wodą NIEgazowaną - niech orgi z Trzebnicy i Leszna wezmą sobie to do serca!
4. Nie było potrzeby wracać na metę aby wyjechać na 2 czy 3 pętlę.

MINUSY:

1. MEGA DZIURY na zjeździe do Szczytnej! Nie jest to bezpośednią winą organizatorów ale niestety wpływan na wizerunek maratonu. Mimo, że mijam dyszących kolesi z "językiami na przednim kole" na podjeździe, to na zjeździe mnie doganiają, lącąc przez DZIURY jak przecinaki. Bez sensu.
2. Brak toalet (choćby 1 Toitoi-a) na parkingu - były 2 mecie ale do mety z parkingu było z 700 metrów.
3. TYLKO 1 kiełbaska z grilla... Chciałem zamienic talon na posiłem na kiełbaskę ale się nie dało. Przepraszam za ten "minus" ale bardzo lubię jedzonko z grilla, a w Trzebnicy zjadłem 4, i nie było problemu. ;)
4. Rozdanie medali i losowanie nagród na drugi dzień czyli w niedzielę... ZAWSZE będę pisłał, że to minus każdego maratonu! MINUS!!!

Spalono: 0,78kg.


Kategoria Maraton Szosowy