Info

Suma podjazdów to 280113 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień20 - 0
- 2018, Marzec6 - 0
- 2018, Styczeń9 - 0
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień3 - 0
- 2017, Lipiec2 - 0
- 2017, Maj7 - 0
- 2017, Kwiecień9 - 0
- 2017, Marzec11 - 0
- 2017, Luty13 - 0
- 2017, Styczeń13 - 0
- 2016, Grudzień16 - 4
- 2016, Listopad9 - 2
- 2016, Październik4 - 0
- 2016, Wrzesień12 - 0
- 2016, Sierpień4 - 0
- 2016, Czerwiec2 - 0
- 2016, Maj6 - 0
- 2016, Kwiecień9 - 0
- 2016, Marzec3 - 0
- 2016, Luty10 - 6
- 2016, Styczeń19 - 12
- 2015, Grudzień14 - 0
- 2015, Październik1 - 0
- 2015, Wrzesień3 - 2
- 2015, Sierpień10 - 6
- 2015, Lipiec12 - 6
- 2015, Czerwiec6 - 0
- 2015, Maj16 - 4
- 2015, Kwiecień13 - 6
- 2015, Marzec13 - 4
- 2015, Luty15 - 0
- 2015, Styczeń18 - 6
- 2014, Grudzień16 - 2
- 2014, Październik9 - 6
- 2014, Wrzesień10 - 4
- 2014, Sierpień4 - 4
- 2014, Lipiec7 - 6
- 2014, Czerwiec7 - 8
- 2014, Maj10 - 4
- 2014, Kwiecień4 - 4
- 2014, Marzec14 - 12
- 2013, Październik1 - 4
- 2013, Wrzesień5 - 6
- 2013, Sierpień10 - 8
- 2013, Lipiec12 - 14
- 2013, Czerwiec9 - 16
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień10 - 32
- 2013, Marzec13 - 20
- 2013, Luty15 - 40
- 2013, Styczeń16 - 16
- 2012, Grudzień8 - 6
- 2012, Listopad6 - 14
- 2012, Październik14 - 18
- 2012, Wrzesień14 - 26
- 2012, Sierpień13 - 30
- 2012, Lipiec15 - 26
- 2012, Czerwiec14 - 13
- 2012, Maj12 - 8
- 2012, Kwiecień10 - 13
- 2012, Marzec15 - 16
- 2012, Luty14 - 20
- 2012, Styczeń15 - 28
- 2011, Grudzień15 - 12
- 2011, Listopad4 - 5
- 2011, Październik12 - 8
- 2011, Wrzesień14 - 11
- 2011, Sierpień15 - 3
- 2011, Lipiec12 - 2
- 2011, Czerwiec11 - 17
- 2011, Maj14 - 15
- 2011, Kwiecień12 - 24
- 2011, Marzec18 - 26
- 2011, Luty14 - 13
- 2011, Styczeń15 - 8
- 2010, Grudzień9 - 13
- 2010, Wrzesień5 - 4
- 2010, Sierpień5 - 5
- 2010, Lipiec5 - 7
- 2010, Czerwiec7 - 11
- 2010, Maj10 - 5
- 2010, Kwiecień8 - 24
- 2010, Marzec14 - 34
- 2010, Luty13 - 0
- 2010, Styczeń14 - 2
- 2009, Lipiec3 - 0
- DST 71.07km
- Czas 02:12
- VAVG 32.30km/h
- VMAX 50.41km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 189 ( 95%)
- HRavg 157 ( 79%)
- Kalorie 1763kcal
- Podjazdy 222m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Niespodziewane spotkanie na trasie! :)
Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 0
Wyjechałem z domu około 12:30. Rano miałem kilka spraw do zrobienia. Nie było z kim jechać więc poleciałem sam. Miało być w średnim tempie. Przez Smolec, Skałkę, Bogdaszowice (gdzie zrobiłem atak szybkościowy na premię górską ;) szło super bo było z wiatrem. Od lewoskrętu za drogą "marzeń" zaczęło tak wiać w ryło, że momentami szło 28km/h i łzy w oczach. Dojechałem tak do Kątów Wrocławskich, a dalej zaaplikowałem sobie jeszcze kurs do Gniechowic. Tam miała być nawrotka i z powrotem do Wrocławia. Dojeżdżam do Gniechowic, cały czas nisko w dolnym chwycie bo wieje w ryja na MAXA, a tu z naprzeciwka jadą... Witek i Marcin! :D Hurra! :D Już wiedziałem, że do domu będzie fajnie. Chłopaki zawrócili ze mną do Gniechowic, bo chciałem skończyć pętlę i nazat tą samą ścieżką do Wrocławia.
Do Kątów Wr. z wiatrem. Średnia 40km/h. ;) Dalej też spoko. Praktycznie do prawoskrętu na "drogę marzeń" lecimy z wiatrem. Daję najdłuższe i najmocniejsze zmiany. Powoli odżywam po przerwie. Fajnie. Od Bogdaszowic do Skałki idę na MAXA - tak sobię założyłem. Tempo pod wiatr non stop przez 3km 38km/h, a puls 190HR. :] Dojeżdam do mostu i ufff. Relax. Od Skałki do Smolca idziemy już lżej. Na końcu atak na Col Du Smolec i rozjazd. Do domu. Świetny wyjazd! Dzięki chłopaki! :)
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 222 metry
- Masymana wysokość 154 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 3% (Col Du Smolec ;)
- Suma spadków 210 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -3%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 7:24
In (141HR - 169HR) - 12:53
Hi (od 170HR) - 1:53:44
Spalono: 0,40kg.
Odo: 2307km
High: 8565m
69,0...
- DST 84.59km
- Czas 02:28
- VAVG 34.29km/h
- VMAX 50.41km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 190 ( 95%)
- HRavg 172 ( 86%)
- Kalorie 2018kcal
- Podjazdy 268m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Drugie przepalanie silnika po przerwie - Sobótka! :)
Czwartek, 16 maja 2013 · dodano: 17.05.2013 | Komentarze 0
Wczoraj odpoczywałem. Nie powiem - byłem lekko zmęczony po wtorkowym "powrocie do żywych". Dziś było już lepiej i od rana szykowałem się mentalnie na kolejne przepalanie silnika. Zorganizowałem ustawkę na południe - dziś Sobótka. :O Po robocie do domu, przebranie i hop na rower. Jadę na zbiórkę, a tam niestety tylko 3 osoby... :( No nic trudno. Do tej pory było więcej wiary. Średnio po 8 osób. Od razu w głowie miałem obraz ostrego dymania na zmianach w tym małym peletonie. :/ Założenie na dziś było z goła inne. ;) Był Piotr i Szymon + Ja. Szymon "ciągnie" jak lokomotywa, Piotr też daje ostro tłokami w tym sezonie, a ja co? Z nie przepalonym silnikiem... :/ Dobra nie ma co piepszyć myślę sobie. I startujemy.
Wiatr dziś NAPRAWDĘ MOCNO WIAŁ. Jeszcze na wylocie z miasta na Wysoką było znośnie, bo domy ochraniały od wiatru ale za Wysoką AMBA. Do samych Przecławic czyli 20km wiatr skośny czołowy, także przez cała drogę lecieliśmy na wachlarzu. Cały odcinek w mieście prowadziłem grupę. Potem na dojeździe do Wysokiej Piotruś dał zmianę łącznie z Wysoką, a ja wyszedłem za Wysoką na czoło. Dałem ognia i tylko z uwagi na wietrzne warunki, przy mojej dziwnej początkowej adapacji "zagotowania się" na samym początku, odpadłem z koła. Na moje nieszczęście zaraz za Wysoką jest odcinek pod górkę. :D I żeby nie było, że jestem cieńki, to był jedyny raz kiedy spadłem dziś z kołam, po za samą końcówką przy podjeździe na estakadę za Tyńcem po mojej zmianie 38km/h przez spory odcinek pod wiatr.
Rozgrzałem tłoki i nabrałem ochoty do większych harców. Za Przecławicami ostro w prawo i długi odcinek gdzie na froncie dałem zmianę 46km/h. :) Potem krzyżówka z "8" i tym razem Szymon leci z podobną prędkością. Dalej nie byłem pewny czy na pewno dam radę dziś do Sobótki z tymi "harpaganami" ale skusiłem się... I znów od Pustkowa Żurawskiego cały czas na wachlarzu pod skośno-czołowy wiatr. Ciężko. W Rękowie za hopką, jakiś durny kundel wyskoczył na drogę i wpadł pod rower Szymona. Ja się wybroniłem zjazdem na pobocze ale Szymon poleciał na cyce... Pies został przeorany po grzbiecie zębatką z 53 zębami :D i chyba się nauczył na długo olewać rowery... Poobdzieranego Szymona opatrzyła wystraszona właścicielka psa i pojechaliśmy dalej na Sobótkę. Uczciwe zmiany i na tablicy Piotr wygrywa.
Runda honorowa po rynku, szybka wizyta w sklepie i już leciy główną do Wrocławia. Z uwagi na szlify Szymona i późną już porę obieramy azymut na Gniechowice, Tyniec i Bielany. Uczciwie pracujemy na wachlarzu, bo z obiecanego wiatru w plecy mamy... BOCZNY. :D Ja już momentami ma lekkie trudności z utrzymaywaniem tempa powyżej 35km/h na szpicy. Szymek też już nie tak świeży jak na początku (pewnie boląca ręka też dała popalić), a Piotr z tego widziałem spoko. Wiatr wieje w ryja i z boku cały czas. Nie daje kutafon za wygraną, hehe. W Tyńcu chciałem na koniec się lekko domasakrować i daję zmianę 38km/h przez prawie kilometr. Ostro. Za rondem na podjeździe na estakadę mnie niestety opuszczają siły. ;) Chłopaki odjechali mi co prawda ale nie było tegi więcej niż 250/300 metrów. Na Bielanach dojeżdżam i jedziemy już do miasta. Moja ostatnia zmiana na podjeździe na estakadę nad A4, a potem już luz i rozjadowo. W biegui dziękujemy sobie za wypad i rozjeżdżamy się w swoich kierunkach. UDANY trening - myślę, że jeszcze takie ze 2 / 3 wypady i będzie OK. :)
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 268 metry
- Masymana wysokość 189 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 5% (Hopka przed Sobótką)
- Suma spadków 264 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -5%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 7:22
In (141HR - 169HR) - 12:09
Hi (od 170HR) - 2:10:13
Spalono: 0,41kg.
Odo: 2236km
High: 8343m
68,5...
- DST 73.44km
- Czas 02:12
- VAVG 33.38km/h
- VMAX 51.87km/h
- Temperatura 19.0°C
- HRmax 190 ( 95%)
- HRavg 159 ( 80%)
- Kalorie 1784kcal
- Podjazdy 158m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Mój powrót do żywych :D Klasyk Południowy :]
Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 0
Musiałem to zrobić. Odkładałem to prawie od roku. Zawsze tłumaczyłem się brakiem czasu i niemożliwością odstawienia roweru na 3 tygodnie. Niestety czas nadszedł i zrobiłem to. Obiecałem to rodzicom i zrobiłem. Remont w domu. Raz na kilka lat trzeba. Od 26 kwietnia, wykorzystując długi weekend majowy, dokładnie do niedzieli, do samego wieczora do 6 maja. Równo 10 dni. Nie powiem, więcej się narębałem siłowo i wytrzymałościowo niż na rowerze, choć specyfika tego "sportu" była zgoła odmienna od dymania na rowerze. ;) Po 12 / 14 godzin dziennie, tak aby się wyrobić ze wszystkim na 6 maja. Od poniedziałku zaczęliśmy wszystko myć, układać i sprzątać. Zeszło do 10 maja do piątku. Byłem TAK zmęczony, że nawet przez myśl mi nie przemknął rower. W życiu! ;) Odpoczywałem po uczciwie przepracowanym "obozie kondycyjnym" do wczoraj. Dziś wróciłem do treningów...
Obawiałem się powrotu na rower. Minęło dokładnie 20 dni od ostatniego treningu (wyjazd do Sobótki na Przełęcz Tąpadło). Nie wiedziałem co mnie spotka. Ustawiłem się z chłopakami na rogu Hallera i Powstańców Śląskich. Zebrało się nas 6 osób. Jak na normalny dzień roboczy, to fajna ilość. Wylot za miasto, o tej porze to jak zwykle korki, a nie wspomnę, o dziurach itd... Jedzie mi się dobrze. Nawet bardzo dobrze. Ciężko mówić, że wypocząłem przez te 20 dni, ale nawet podczas zrywu na Wysokiej nie miałem żadnych problemów. :) Do Przecławic jedziemy dobrym tempem w zakresie od 36km/h do 40km/h w zależności kto prowadził. Każdy uczciwie pracował. Nie dawałem z siebie aż tyle co zawsze, jechałem bardziej zachowawczo, nie wiedząc co będzie za 50km. Nie rwałem tempa, i nie przyspieszałem bez sensu na moich zmianach. Do krzyżówki na krajowej "8" spoko. Na dojedździe do Gniechowic zrobiłem mały atak i przelecieliśmy do "32" w tempie 46km/h. :D Tutaj jeden kolega odbił na Wrocław mówiąc, że od kilku km walczył przy nas, o życie. To cieszy, że są słabsi ode mnie. ;O
Lubię ten odcinek do Kątów Wrocławskich tą drogą więc poprawadziłem tutaj dłużej ekipę. Po mojej zmianie wyszedł Szymon, a ja po raz pierwszy musiałem mocniej się namęczyć aby utrzymać koło. To był pierwszy efekt braku treningów. Przelatujemy przez Kąty Wr. i na wylocie ja znów na przodzie. Chęci są ale nogi już czują się lekko ujechane. Co raz mocniej mam efekt "zabetonowania". :/ Do Bogdaszowic jedziemy ponad 40km/h. Na odcinku do prawoskrętu Szymon mimo kiepskiego odcinka, jedzie mocno. Kolega "MTB" na szosie już odpadł. Zostało nas 4. W prawo na super asfalt i ja znów na przodzie ale nogi już nie idą. Na górce w Bogdaszowicach 29km/h-30km/h. Koło utrzymuję ale na czole nie mam już mocy dymać. Muszę tu dodać, że od odbicia w prawo za Kątami Wr. jedziemy pod wiatr. W Skałce i za skałką mam najtrudniej. Ten Szymon mocny jest. Jadę za nim ale na hopce puszczam koło. Chłopaki za mną w konsternacji, hehe. Przechodzą mnie w pogoni ale łapię koło i trzymam się na końcu. W końcu 3 tygodnie nie siedziałem na rowerze! Odsapnąłem chwilę i w Smolcu znów wychodzę na przód. Daję krótką zmianę i chowam się z tyłu. Na lewoskręcie znów wychodzę na czoło i razem z Szymonem przed ostatnią hopką dajemy 38km/h. To już końcówka więc idę na maxa. Dwóch kolegów zostaje urwanych. Sorry chłopaki. ;) Na szczycie jestem pierwszy ale wiem, że jakby Szymon chciał to by mnie "obleciał" jakby chciał. Widać, że wie, o co chodzi w tej zabawie. Szacunek. Do ul. Grabiszyńskiej lecimy już w miarę normalnie 35km/h i META. Gadamy chwilę, proponuję Szymonowi udział w zabawie pod szyldem "Whirlpool Club", dziękujemy sobie i do domu.
Momentami na końcu dość mocno czułem dziś mięśnie uda. Szczególnie jak wchodziłem w bloki. Jak dojechałem do domu i zszedłem z roweru, to w windzie chcwyciły mnie takie skurcze, że myślałem, że nie wyrobię, a nie było jak się ruszyć! Wychodzę opieram rower, o ścianę i siadam na jakieś 5 minut na schodach aby rociągnąć mięśnie. Tak mnie jeszcze nie bolały. Wychodzi zastój mięśni. Rozjeździmy. ;) Mimo pierwszego treningu po przerwie, średnia jest SUPER! :D Niespodzieałem się tak dobrego wyniku.
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 158 metry
- Masymana wysokość 150 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 3% (Col Du Smolec ;)
- Suma spadków 152 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -2%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 10:21
In (141HR - 169HR) - 8:34
Hi (od 170HR) - 1:54:46
Spalono: 0,40kg.
Odo: 2152km
High: 8075m
68,4...
- DST 96.49km
- Czas 02:56
- VAVG 32.89km/h
- VMAX 66.41km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 188 ( 94%)
- HRavg 158 ( 79%)
- Kalorie 2193kcal
- Podjazdy 552m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobótka i 2 x Przełęcz Tąpadła :)
Środa, 24 kwietnia 2013 · dodano: 02.05.2013 | Komentarze 4
Od dawna planowany szybki wypad do Sobótki po pacy z Marcinem i innymi chętnymi. Dojechał Cukier, Grzelak i jeszcze jeden kolega. W Sobótce czekała Kaśka. Na szczycie Przełęczy Tąpadła spotkaliśmy Suchego i P.o.s.t'a. Jeden zjazd na Wiru i drugi pojazd. Powrót do domu z Cukrem, Marcinem i jednym kolegom. Wyjazd bardzo udany. :)
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 552 metry
- Masymana wysokość 381 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 3%
- Maxymalne nachylenie 6% (Przełęcz Tąpadła. ;)
- Suma spadków 553 metrów
- Suma średnich spadków -2%
- Maxymalny spadek -5%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 13:09
In (141HR - 169HR) - 39:43
Hi (od 170HR) - 2:03:37
Spalono: 0,43kg.
Odo: 2079km
High: 7917m
- DST 104.42km
- Czas 03:29
- VAVG 29.98km/h
- VMAX 57.68km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 192 ( 96%)
- HRavg 146 ( 73%)
- Kalorie 2332kcal
- Podjazdy 565m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzebnica i Szerszenie po raz pierwszy - Objazd TMR. :)
Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 4
W sobotę wieczorem po pracy nie byłem pewien czy dam radę w niedzielę pojechać na północ na ustawkę w Trzebnicy. Nie pasuja mi te wycieczki na północ z uwagi na długość dojazdu i czas jaki na to schodzi. W dwie strony do Pasikurowic wychodzi praktycznie 40km, a czasowo to jakieś 80 minut - za długo. Jeszcze w weekend to może ale w tygodniu odpada. No nic. Zostaje mi moje ukochane południe. :)
Budzę się rano w niedzielę, o 7:30, czuję się ok, dobra jadę. Dzwonię do Marcina i ustawiam się z nim w Pasikurowicach na zbiórce, o 10:15. Jem, szykuję się i wychodzę, o 9:35. Wyjeżdżam z domu - chłodno. :/ Zaczynam dymać na północ ale okazuje się, że wiatr jest dziś przeciwko mnie i wieje w ryło na całej trasie do Pasikurowic. Nie lubię tego. Dojeżdżam na styk, o 10:14 pod cmentarz - nie ma nikogo. :O Za chwilę podjeżdża Marcin i lecimy pod dom Krzyśka. On dojedzie później. Razem z Arturem, Gore, + 2 kolegów i Marcin kierujemy się na Trzebnicę. Przelotowa 33km/h. Artur, Marcin i ja - reszta na kole. Przed pierwszą hopką przed Skarszynem wychodzi moja kolej na zaciąg. Idę pełną parą. Wiatr wieje w ryja niemiłosiernie. Pod górkę 28km/h, a tętno dochodzi do 192HR! Mocno. Na szczycie jednak nie odpuszczam, dokręcam na zjeździe, reguluję puls i w lewo na skrzyżowaniu. Potem Artur trochę pociągnął, lekko się musiałem trzymać koła. Za chwilę odżywam i jest już ok. Na hopkach przed Trzebnicą zostajemy lekko z Marciem na jakieś 300 metrów za grupą. Oczywiście pan Gore + dwóch pozostałych zmian nie dawało i przeskoczyło do Artura - cwaniaczki. Nie szanuję takich rowerzystów. Dojeżdżamy z Marcinem za nimi po zmianach i w Trzebnicy meldujemy się razem na rynku.
Na zbiórce zebrało się dobrze ponad 30 osób. Fajnie. Byli Szerszenie i ludzie od nas z Whirlpoola z Team'u i z Club'u. Ruszamy na objazd trasy maratonu. Ustaliliśmy z Marcinem, że przejedziemy z nimi ze 20km i odbijamy na Wrocław. Tak jemu jak i mi spieszyło się do domu aby być w miarę wcześniej. Zaciąg idzie dobry. Przelotowa 40km/h. Jedzie się fajnie. Trzymam się cały czas na przodzie za Kolendą i Ciechomskim. Potem z Krzyśkiem dajemy długą zmianę, momentami dochodząc do 46km/h. :D Koniec końców zjeżdżam na tył, odnajduję Marcina i żegnając się z grupą odbijamy w lewo na Prusice i Oborniki Śląskie. Na początku asfalt fatalny, a potem git. ;) Rozmawiamy i jedziemy sobie tak jak wiatr pozwala, a na tym odcinku wiało ryj bardzo mocno.
W Obornikach Śl. Marcin daje znać, że lecimy na Wrocław - wiedziałem, ze mu się spieszy więc nie oponowałem, a nawet postanowiłem, że od tego momentu do Wrocławia dam mocny zaciąg. Od razu wychodzę na wylotówce na szpicę i lecimy średnio 38/40km/h. Momentami kiedy wiatr naprawę mocno przeszkadza prędkość spada do 30/28km/h. Pracujemy na zmianach jak zawodowcy. Każdy zna swoje miejsce, wychodzimy na zmiany w idelanych momentach i każdy pracuje na miarę swojej mocy. Pracuje mi się z Marcinem IDEALNIE - dzięki Marcin! :)
We Wrocławiu zjeżdżamy na obwodnicę śródmiejską na ścieżkę rowerową i w sumie od tego momentu jedziemy już na luzie rozmawiając, na tematy ogólnokolarskie. Żegnamy się pod Carrefourem i ustalmy plan treningowy na nadchodzący tydzień. Będzie się działo. :D
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 565 metry
- Masymana wysokość 235 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 2%
- Maxymalne nachylenie 4% (Podjazd między Prusicami i Obornikami Śl. ;)
- Suma spadków 542 metrów
- Suma średnich spadków -2%
- Maxymalny spadek -5%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 42:34
In (141HR - 169HR) - 1:17:36
Hi (od 170HR) - 1:30:11
Spalono: 0,42kg.
Odo: 1983km
High: 7236m
69,2...
- DST 66.93km
- Czas 02:01
- VAVG 33.19km/h
- VMAX 50.42km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 186 ( 93%)
- HRavg 144 ( 72%)
- Kalorie 1387kcal
- Podjazdy 154m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Powtórka z rozrywki czyli deja vu z wtorku. :P
Środa, 17 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 0
I znów na klasyk południa. Bez znieczulenia. Mimo obaw, o pogodę, bo chmury wzbudzały we mnie niepokój i mimo lekkiego zmęczenia "toków". W ciągu dnia wpisy, o treningu na FSZ i FB zadziały, bo znów w 7 osób ruszyliśmy do boju + 1 koleżanka. I tu małe wyjaśnienie co do trasy: Klasyk Południony to trasa po, której lecieliśmy wczoraj i dziś ale nominalnie trasa jego jest wydłużona, o przelot przez Kąty Wrocławskie, Bogdaszowice i dopiero w Skałce styka się z śladem jakim jechaliśmy dziś i wczoraj. Skracaliśmy go z powodu zachmurzenia i szybszego zmierzchu. Normalnie nie ma takiej opcji - jedziemy do bólu.
Wpadam po pracy do domu, szybko się szykuję i lecę na skrzyżowanie. Ludzie już czekają. Od razu startujemy, bo jest już 17:10 i szkoda czasu. Tempo do Wysokiej lżejsze z uwagi na ruch i dziury na wylocie - masakra. Na Wysokiej jadę przodem ale Marcin skoczył z jeszcze jednym kolegom bez mojej reakcji. Jadę swoim tempem. Miajam ich zaraz za szczytem i dalej lecimy 41km/h, do nastepnej hopki. Oglądam się do tyły - został młody kolega z "Fassa Bortolo" i kolega z TT oraz Marcin. Resztę wcięło. ;) W sumie do Przecławic nic ciekawego się nie dzieje. Jedziemy po zmianach, wiatr wieje jakoś skośnie z tyłu ale niewiele to pomoga. Okazuje się, że kolega z FB jest z Opola i ma MOCNĄ nogę. Jego zmiany są naprawdę mocne.
W Przecławicach miał czekać P.o.s.t ale go nie było. Od skrętu w Przecławicach wiatr się zmienił i teraz wiało z przodu z ukosa. Do domu będzie wiało w ryło. Trudno. :/ W Gniechowicach zakładam rękawki bo robi się chłodniej niż przypuszczałem. Idziemy dalej. Zapomniałem dodać, że kolega z Tribition Team cały czas jedzie za nami z tyłu jakieś 5/8 metrów za nami. Nie wiem czemu tak jechał. Za Gniechowicami go wcieło i tyle go widzieliśmy. Albo trenował jazdę bez dractingu albo nie umiał jeździć na kole. Przed Kątami Wr. decydujemy, że odbijamy na Wrocław. Nie lubię tego odcinka. Jest dość dziurawy po tej stronie i jedzie się średnio. W Sadkowie odbijamy w lewo na Skałkę. Cały czas po zmianach. Do Skałki i w prawo i na Wrocław. W Smolcu meta na "Col Du Smolec" i rozjazd dopiero od Hallera / Grabiszyńska. Omawiamy z Marcinem wrażenia i umawiamy się na jutro. Udany trening. :)
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 154 metry
- Masymana wysokość 150 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 3% (Col Du Smolec ;)
- Suma spadków 152 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -2%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 24:10
In (141HR - 169HR) - 1:15:04
Hi (od 170HR) - 25:26
Spalono: 0,32kg.
Odo: 1879km
High: 6671m
69,8...
- DST 66.91km
- Czas 02:05
- VAVG 32.12km/h
- VMAX 54.77km/h
- Temperatura 20.0°C
- HRmax 186 ( 93%)
- HRavg 147 ( 74%)
- Kalorie 1522kcal
- Podjazdy 178m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Klasyk Południowy + Tribition Team! :D
Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 17.04.2013 | Komentarze 2
Udało się zorganizować pierwszy wspólny trening z ludźmi z Tribition Team od Aśki Susmanek. Zjawiło się w sumie 7 chłopa i Aśka. Polecieliśmy na Wysoką i dalej na klasyk południa z tym, że w Kątach Wr. odbiliśmy na Wrocław, bez atakowania na Bogdaszowice. Tempo szło mocne. Wiało potężnie. Do Przecławic wiatr skośny boczny, czołowy i boczny. Kręcił. Potem lżej. Do Przecławic urwaliśy 3 razy resztę, tzn. Grzegorz, Pinarello i ja. Aśki za Przecławicami już nie widziałem. ;) Ogólnie pracowałem na przodzie tylko z Grzegorzem. Reszta albo była urywana, albo jak poczekaliśmy na nich to jechali na kole. Dużo chasou ale to z powodu, że się nie znaliśmy, a część widać nie jeździła za często w grupie. Na mecie zostało nas 4. Bardzo udany trening ale wiatr wymęczył. :)
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 178 metry
- Masymana wysokość 148 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 1%
- Maxymalne nachylenie 3% (Col Du Smolec ;)
- Suma spadków 173 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -2%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 19:58
In (141HR - 169HR) - 57:55
Hi (od 170HR) - 51:22
Spalono: 0,32kg.
Odo: 1812km
High: 6517m
69,4...
- DST 141.06km
- Czas 04:21
- VAVG 32.43km/h
- VMAX 50.41km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 189 ( 95%)
- HRavg 146 ( 73%)
- Kalorie 3025kcal
- Podjazdy 515m
- Sprzęt Giant TCR Composite 3 2012
- Aktywność Jazda na rowerze
Inauguracja Sezonu Kolarskiego 2013! :)
Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 15.04.2013 | Komentarze 10
Sezon otwarty! Udało się po kilku wcześniejszych próbach, szukając dobrej pogody, zorganizować Inaugurację Sezonu Kolarskiego 2013. Podobnie jak w tamtym roku, na starcie zjawiło się sporo osób - tym razem 29 osób! :) Rekordu z 2012 roku nie udało się pobić ale nie, o to chodzi. Oprócz osób z naszego team'u zjawiło się sporo kolarzy, których widziałem pierwszy raz na oczy. Może uda się wyłowić nowych kolarzy do naszego zespołu. Świeża krew jest potrzebna. :)
Robimy wspólne zdjęcie i ustalamy jak wyjeżdżamy z miasta. Do wylotu musimy utrzymywać równą kolumnę dwójkową i jechać do 30km/h tak aby nie robić zamięszania na drodze. Ruszamy z pod świateł. Ustawiam się z Piotrkiem Cukrem na czele i rozmawiając sobie, o wielu sprawach, jedziemy turystycznie 30km/h, klasycznym wylotem na Skałkę. Żadnego rwania czy przyspieszeń. Kultura. Schodzimy z pierwszego miejsca dopiero za Smolcem. Usadawiamy się na 5 zmianie i jedziemy tak aż do drogi wojewódzkiej na Środę Śląską, przesuwając się do przodu w miarę jak na czele zmieniały się prowadzące dwójki. Peleton lekko się tasował i naraz Cukier mi zniknął, a pojawił się Tomek. Dawno go nie widziałem i fajnie było pogadać. Tempo od Rakoszyc szło w granicach 35km/h. Lekko się rozpędziliśmy. To dobrze, bo robiło się nudno. Do skrzyżowania z drogą 94 dałem 3 czy 4 równe długie zmiany. Chciałem się troszkę rozgrzać, bo choć niebo było bez chmur, to wiatr wiał momentami mocno i nie był zbyt ciepły. Czasami wręcz zimny. Potem było już dużo lepiej. Dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą 94 i nie czekając na zielone jedziemy dalej. Schodzimy z Tomkiem na tył peletonu. Chciałem zobaczyć jak to wygląda z tyłu. Trochę nam stopniał już peleton i z 29 osób zrobiło się koło 20. Dobre i to choć tempo było raczej normalne.
Podczas przejazdy przez krajówkę trzymałem się w grupie, zjadłem 2 kanapeczki, bo czułem, że od skrętu na Lubiąż pójdzie pewnie troszkę mocniejsze tempo. Nic ciekawego na 94 się nie wydarzyło. Po skręcie na Lubiąż, nie było wyraźnego zaciągu ale tempo wzrosło do 36/37km/h. Droga natomiast mmiejscami była bardzo dziurawa. Mały postój na odcedzenie kartofli i lecimy dalej. Do Lubiąża prowadzimy grupę z Arturem. Tempo po 38km/h. Przelot przez Lubiąż i atak na Wołów. Na rozjeździe na Brzeg około 6 osób uciekło na skróty do Wrocławia. ;) My dalej atakujemy zgodnie z planem. Przez dłuższy odcinek drogi prowadzi nas kolega, którego nie znałem ale dał naprawdę długą zmianę. Odpocząłem sobie trochę na 4 pozycji. Dojeżdżamy do Wołowa i robimy jeden postój koło Biedronki. W tym momencie było nas już tylko 12 osób. :D Zjadłem tam część moich zapasów i ruszamy dalej.
Od samego początku założyłem, że trzeba się trochę rozruszać i ruszyć na poważnie. Na początku jechałem kawałek z Arkiem, przez chwilę sam na szpicy, a po tem dołączył do mnie Artur. Zaczęły się hopki. Momentami ciężko ale wiatr był lekko w plecy więc szło dobrze. Oczywiście na szpicy pracuje się mocniej niż z tyłu dlatego też zaraz się wyjaśni dlaczego nie zobaczyliście mnie w grupie w Obornikach Śląskich... :/ Dość długo jechałem z przodu od początku z Wołowa. Na kolejnej hopce kiedy już moc mi spadła, wyszedł z za mnie Artur i pociągnął po swojemu. Ja liczyłem zawodnkiów i po 7 (bo okazało się, że z 12, która ruszyła z Wołowa 4 już odpadło) usadowiłem się na końcu. Chwyciłem za bidon, lekko przygotowany, piję, a kątem oka widzę, że na przodzie idzie Artur, Arek, Piotr i jeszcze jeden kolega, a za nimi PĘKA! Kurcze, myślę amba. Chowam bidon, wciskam tłoki w pedały, mijam dwóch gości przede mną ale chłopaki się oddalają. Jestem zły, bo po mojej długiej zmianie jeszcze się nie zregenrowałem i nie mam siły dogonić. No i tu kończy się moja przygoda w szpicy na inauguracji... :( Chłopaki w piątkę odjechali.
Zly byłem ale co robić. Jechałem swoje. Patrzę do tyłu, jeden koleś siadł mi na koło i tyle. Dymam do Obornik Śl. ale niestety koleś z tyłu nie dawał zmian mimo moich dwóch wyraźny znaków żeby pomógł. Nic. Zero reakcji. Kutas z nim. Dojeżdżam do Obornik Śl. z nadzieją, że na rondzie chłopaki czekają ale niestety, nikogo nie ma... Jadę chwilę na Trzebnicę. Gość z mojego koła odbił na Wrocław więc zostałem sam. Grupy nie ma. Zrezygnowały odbijam w prawo, w ulicę dojazdową do głonej, a potem w lewo skręcam w główną na Wrocław. Robię sobie długą wytrzymałościókę. Wiatr sprzyja. Tempo od 38km/h do 44km/h. Jest git. W krótcę dochodzę do gościa z koła, mijam go, próbuje fajans chwycić moje koło ale teraz mu na to nie pozwalam. O nie kochany! Sam się pomęczysz do Wrocławia! Jedzie mi się fajnie i po "chwili" wlatuję do Wrocławia. Droga całkiem spoko. Wjeżdżam na estakadę i już po ścieżce rowerowej robię sobię rozjazd do domu. Spotykam jeszcze po drodze Natusa. Jedziemy chwilę razem i "przeżywamy" inaugurację. ;) W domu melduję się po 4 godzinach i 22 minutach.
Wnioski:
- Mimo przejechanych 141km w dobrym tempie i odcinka samemu ponad 30km, czułem się wybornie!
- Zabrakło mi cwaniactwa i dlatego zgubiłem szpicę - szkoda, bo chciałem polatać z chłopakami po hopkach. Jak bym nie przeoczył "pęknięcia" grupy, było by inaczej.
- Formę, jak na spóźnioną, o miesiąc wiosnę oceniam dobrze, choć w 2012 roku, o tej porze latałem już szybciej - nadrobimy.
- Ludzi było by więcej na starcie gdyby udało się wcześniej dać info na forum.
Artur - forma bez uwag, szacun i tyle, że tak Ci się chciało dymać w zimie.
Piotr - fajnie było znów razem połykać km, a Twoja dyspozycja jest super!
Tomek - miło było powspominać nasze "Top Ever" team'owych wycieczek z ubiegłych lat; formę sobie jeszcze zrobisz. :)
Darek - nie było okazji pogadać ale trzymał się raczej z przodu i dawał zmiany więc chyba nie jest źle.
Witek - mimo nie możliwości przyjechania na etap jako zawodnik, przyjechał się przywitać z synkiem na rowerze - szacun i dzięki! :)
Dane wysokościowe:
- Suma przewyższeń 515 metry
- Masymana wysokość 185 m.n.p.m
- Suma średniego nachylenia 2%
- Maxymalne nachylenie 4% (Hopka na odcinku Wołów-Oborniki Śl. ;)
- Suma spadków 516 metrów
- Suma średnich spadków -1%
- Maxymalny spadek -4%
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 51:24
In (141HR - 169HR) - 1:54:38
Hi (od 170HR) - 1:31:30
Spalono: 0,48kg.
Odo: 1745km
69,4...
- DST 54.69km
- Czas 01:47
- VAVG 30.67km/h
- VMAX 42.18km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 185 ( 93%)
- HRavg 147 ( 74%)
- Kalorie 1686kcal
- Podjazdy 280m
- Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
- Aktywność Jazda na rowerze
Żeby mi się TAK chciało, jak mi się dziś NIE chciało... :]
Czwartek, 11 kwietnia 2013 · dodano: 13.04.2013 | Komentarze 0
Jeszcze nigdy mi się chyba TAK nie chciało iść na trening. Masakryczna niechęć. Zasmakowałem szosy w poniedziałek i teraz aż mnie odrzuca od stacjonarki.
Jak to dziś przeżyłem, opiszę później.
Jakoś przeżyłem... Ale nie chce mi się już. Pewnie jak to się mówi: "wszystko jest w Twojej głowie" ale ja już jestem TAK zmasakrowany tą stacjonarką, że nie idzie i koniec. Dodatkowo jak na złość zmienili w klubie godziny zajęć i teraz w czwartki jest na 17:30... To dodatkowe 30 minut w samotności na Tomahowk'u. :/ Żeby jeszcze na Schwinn'ie... No nic. Przyjechałem, przebrałem się, i heja. Rozgrzewka klasycznie 5+5+15, a potem 5 w blokach. Do zajęć zostało 50 minut więc poleciałem z podjazdem. Lepsze to dziś niż wytrzymałość. Górka zaliczona i pojawiła się Aneta. Przeskok na Schwinn'a i heja. Trochę po płaskim i lecimy w górki. 4 powtórki w układzie 3 siodło / 2 bloki / 3,5 siodło + 2 odpoczynku. Potem płasko i wytrzymałościowo, a na koniec rozjazd. Porozciągałem się i do domu. WRESZCIE!
To najkrótszy od dawna mój trening w klubie bo tylko 1:47H ale dłużej bym nie zdzierżył.
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 16:09
In (141HR - 169HR) 1:08:19
Hi (od 170HR) - 16:34
Spalono: 0,22kg
68,4...
- DST 62.49km
- Czas 02:04
- VAVG 30.24km/h
- VMAX 42.19km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 192 ( 96%)
- HRavg 159 ( 80%)
- Kalorie 2143kcal
- Podjazdy 380m
- Sprzęt Rower Treningowy Schwinn
- Aktywność Jazda na rowerze
Skąd taka moc? Marynowane kurki? Chyba nie... ;)
Środa, 10 kwietnia 2013 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 4
Poniedziałkowy trening na szosie chyba nieźle mnie przepalił w pozytywnym znaczeniu. Czułem dziś świeżość, moc i dużo świeżości. Coś w tym jest, bo czas spędzony w strefie HI, oraz ilość "strzałów" powyżej 180HR oraz jeden atak na 192HRMax pokazały to jasno i wyraźnie.
Wychodzę rano do pracy LEJE.
Do południa pada.
Wychodzę z pracy - jest w miarę ok ale chmury są.
Szykuję się na trenig - nie wiadomo czy bedzie lało czy nie; niebo zaciągnięte/
Dojeżdżam do klubu - jakby chmury pękały
Siadam na stacjonarkę - wychodzi słońce... KUR...!!!
I tyle jeśli chodzi, o to dlaczego dziś w klubie. Trening bardzo dobry. Dwa układy: szybkościowy i siłowy. Najpierw drabinka szybkościowa 1+1+2+1+3+1+4 na szybko w blokach i w górze, 3 minuty luzu, a potem 13 minut podjazdu z sekcją 2 minut w blokach i sekcją Combo na 4. Wszystko dwa razy. Zostałem potem jeszcze na kawałek następnych zajęć ale jechałem już swoje. Rozjazd i do domu.
P.S. Na śniadanie zjadłem tak dla smaku z 10gr kurek marynowanych - może to one dały dziś takiego kopa... :D
Czasy w progach:
Lo (do 140HR) - 13:37
In (141HR - 169HR) 1:06:22
Hi (od 170HR) - 42:27
Spalono: 0,28kg
69,1...