Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi arturswider z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 54342.85 kilometrów w tym 803.31 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 30.11 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 280113 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy arturswider.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 117.66km
  • Czas 04:24
  • VAVG 26.74km/h
  • VMAX 76.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 188 ( 95%)
  • HRavg 143 ( 72%)
  • Kalorie 5656kcal
  • Podjazdy 1877m
  • Sprzęt Felt F55
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour The Beskid Żywiecki - Etap I

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 3

Tour The Beskid Żywiecki - Etap I

Trasa: Żywiec (Zarzecze) - Łodygowice - Szczyrk - Przełęcz Salmopolska - Wisła Malinka - Wisła - Ustroń - "Równica" - Ustroń - Wisła - Przełęcz Kubalonka - Istebna - Koniaków - Przełęcz Ochodzita - Milówka - Węgierska Górka - Żywiec (Zarzecze)

Do tego wyjazdu umawialiśmy się od kilku dni. Marcin zaproponował wyjazd w Beskid Żywiecki z założeniem, że jak z nikim, to i tak sam pojedzie. Dogadaliśmy szczegóły i rano w sobotę, o 8:00 wystartowaliśmy w kierunku Żywca. Taka późna pora wzięła się nie z przypadku... ;)

O 6:30 dzowni do mnie Tomek i mówi: "Nie mogę odpalić silnika w samochodzie. Chyba padł akumulator!" O matko! Szybkie wypytanie, o szczegóły problemu i contra - trzeba odpalić auto na kable. Na szczęście Piotr mieszka tuż obok Tomka i zwlekł się specjalnie dla nas w sobotę rano z łóżka i pomógł odpalić Tomkowi auto. PIOTREK WIELKIE DZIĘKI! Masz u nas długofalowy dług wdzięczności! :)

Podróż minęła szybko i bezproblemowo. Dojazd do Żywca z Wrocławia to 95% drogi dwupasmowe i A4. 2:40H i byliśmy na miejscu. Odnalezienie bazy noclegowej zajęło nam chwilę. Posprawdzałem jeszcze w piątek wieczorem adresy i mapy i byłem przygotowany aby nas doprowadzić. Ośrodek malutki, kilka domków kampingowych. Dostaliśmy duży domek 4 osobowy, z kuchnią i zapleczem sanitarnym w drugim domku na zewnątrz. Za 30zł za dobę za osobę, przy założeniu, że wyjechaliśy dopiero w niedzielę, o 20:00 to naprawdę ŚMIESZNE pieniądze. Cisza, spokój, darmowe grille, jezioro, o 3 kroki - rewelacja! Dogadaliśmy się z właścicielem i na drugi raz zadzwonimy i zamówimy sobie domek telefonicznie (są lepsze z ogrzewaniem, łazienką itd w domku) - bo wiem, że będziemy tam wracać. Warto!

Szybkie przebranie, przygotowanie rowerów i w drogę! Pierwszy etap z 2 planowanych wiódł nas na zachód i południe Beskidu Żywieckiego. Pierwsze kilka km w tempie około 30km/h. Lekko bez szaleństw. Po zjeździe z drogi nr 69 w lewo na Szczyrk już zaczęło się lekko w górkę. Nachylenie od 0,5% do 2%. Asfalty jak do tej pory super. Największą naszą bolączką była niewiedza, o stanie dróg w tym rejonie ale jak się później okazało, asfalty w tym regionie to poprostu REWELACJA! 85% dróg to SUPER asfalty, a reszta niezła lub miejsami lekko dziurawa, przeważnie krótkie odcinki. Dojeżdzamy do Szczyrku i tniemy przez cały kurort pod górę w tempie około 28km/h. Tętno mam na poziomie 180HR ale jedzie się świetnie. Pewnie dlatego, że od razu poszło tempo i nie było spokojnego wejścia na obroty. Po dojechaniu do końca Szczyrku, pierwszy postój aby sprawdzić mapę czy dobrze jedziemy. Dario informuje nas, że w tempie 28km/h pod 3% górkę to on zaraz się zagotuje. Spoko. Zwolniliśmy tempo i jedziemy pod pierwszą dziś premię górską - Przełęcz Salmopolską. Fajnie mi się jechało więc jadę sobie na przodzie. Drogą coraz bardziej pnie się w górkę. Spoglądam do tyłu - wszystko porwane. Każdy jedzie własnym tempem. Dojeżdzam do wypłaszczenia i zawracam. Pomyślałem, że zjadę do Darka, dam mu koło pod górkę, bo akurat wiatr wiał czołowo i faktycznie ciężko szło pod górkę. Mijam Marcina i Tomka i daję znać, o pomyśle. Dojeżdżam do Darka, zawracam i ciągnę go na górę. Jedziemy razem gadamy sobię, a ja go motywuję do pracy. Spotykamy się w komplecie na szczycie. Kanapeczka z dżememm, łyk wody i w dół do Wisły.

Zjazd super! Idziemy jak przecinaki po 67km/h. Widać, że od tej strony podjazd byłby cięższy. Zatrzymujemy się w Wiśle Malince u stóp skoczni narciarskiej. Sesja zdjęciowa i jedziemy dalej. Wisłę przejeżdzamy przelotowo i kierujemy się na Ustroń. Zatrzymamy się tu na powrocie. Od Wisły do Ustronia nie jest daleko ale lecimy z wiatrem. Przelotowa 43km/h. Posmakowaliśmy tego, co czeka nas na końcu etapu, czyli ostatnie 32km z wiatrem do Żywca. :) W Ustroniu od razu jedziemy na Równicę. Jest to znany podjazd. W tamtym roku Tour De Pologne kończyło tutaj jeden ze swoich etapów. Była motywacja. :D Jak się później okazało, pojechaliśmy wariantem hardcore'owym czyli nie na około po asfalacie ale odcinkiem 9%/10% po kostce. Potem oczywiście dojechaliśmy do głównej drogi asfaltowej na szczyt ale tędy poprostu było szybciej lecz CIĘŻEJ! Podjazd jest bardzo równy tzn. cały czas średnio 9%/10%. Dario został z tyłu, Tomek, Marcin i ja jechaliśmy na początku razem ale potem chłopaki trochę zostali. Marcin doszedł później do mnie na chwilę ale w pogoni, jak sam później mi mówił, lekko sie ugotował i nie wytrzymał tempa. Ja założyłem sobie, że "Równica" będzie moja i jechałem cały czas równym, mocym tempem. Byłem tu 2 razy autem i wiedziałem kiedy będzie koniec - to pomaga rozłożyć siły. Spotkaliśmy się wszyscy koło punktu widokowego. Kilka zdjęć i jedziemy na koniec asfaltu, bo na Równicy droga się kończy. Tomek zaryzykował i pojechał kawałek dalej po szutrze. Wraca, krzyczy, że dalej jest asfalt więc siła wyższa wszyscy pojechaliśy. :D Okazało się, że czeka nas 200 metrowy podjazd 21% do jakiejś knajpy. Ostro! :) Na górze jeszcze kilka zdjęć i zjeżdżamy w dół do Ustronia ale tym razem na około asfaltem.

Z Ustronia wróciliśmy do Wisły. Tym razem pod wiatr. Częste zmiany i nie było problemu. W Wiśle zatrzymaliśmy się na chwilę na główny deptaku w spożywczaku. Szybki posiłek i jedziemy na następną dziś przełęcz - Kubalonkę. Wszyscy byliśmy już troszkę podmęczeni, a podczas posiłu w Wiśle ustaliliśmy, że dziś na kolację robimy GRILLA! Ha Ha! Ta wizja, skwierczącej kiełaski i karkóweczki z grilla :D napędzał mnie na reszcie etapu... ;) Podjazd świetny. Jakieś 5%/6%. Asfalt igła. Jechałem swoim tempem ale byłem trochę zmęczony po Równicy i Marcin z Tomkiem mnie doszli. Widziałem już wcześniej, że sukesywnie zmniejszają tempo. Dojechali, siedli na koło i odpoczywają. Jakby skoczył w tym momencie to może było by "po ptokach" ale nie chciało mi się szastać siłami - do domu jeszcze daleko... Marcin zaatakował. Ja odpuściłem, a Tomek został u mnie na kole. Atak Marcina krótki więc powoli go dochodziliśmy. Teraz ja nacisnąłem. Zamłynkowałem i przeleciałem obok Marcina. Tomek za mną. Zwolniłem i w tym momencie Tomek skoczył. Nie miałem już sił żeby go gonić. Ta przełęcz padła jego łupem. :)

W pełnym składzie zjeżdzamy w dół i po kilku kilometrach zaczynamy ostatni dziś podjazd w kierunku Góry Ochodzita. Podjazd ciężki, bo bardzo poszarpany. Sekcje po 2%/3%/4% i naraz 10% potem 2% i znów np. 8%/9%. Na jednej serpentynie zrzucam z blatu na małą i spada mi łańcuch. Szlak! Staję, zakładam ale chłopaki odjeżdżają. Ambicja każe gonić, więc gonię. Dojeżdzam ale jestem lekko ugotowany... Potem okazuje się, że jest i sekcja 14% gdzie odjeżdżam mi Marcin i ta przełęcz pada jego łupem. :) Posiłek, sesja zdjęciowa i zjazd w dół.

Od tego momentu aż do Żywca mamy praktycznie cały czas zjazd. Dojeżdżamy do drogi krajowej nr 69 ale okazuje się, że na odcinku kilku km jest to droga ekspresowa czyli nie dla rowerów. Dobra tam, ryzykujemy, hehe. Okazuje się, że było warto. SZEROKI, dwupasmowy asfalt, gładki jak stół! Jedziemy z prędkością ponad 70km/h kilka kilometrów! Pobijam tegoroczy rekord prędkości i wyrównuję moją życiówkę czyli - 76,00km/h!!! :D (w tamtym roku też miałem taki rekord życiowy - muszę sprawdzić czy mój licznik nie ma czasem jakiegoś ograniczenia w pomiarze maxa, bo to aż dziwne, żeby mieć rok po roku takiego samego, identycznego maxa). Potem już jest jakieś 1,5%/1% w dół. Ze średnią przelotową 41km/h meldujemy się w Żywcu na mecie.

Szybka kąpiel, przebieramy się i jedziemy do Tesco na zakupy na grilla. Kielbaski, karkówka, piersi z kurczaka - MNIAM! :D Siedzimy sobie, do wieczora, rozmawiamy i opowiadamy, o wrażeniach. Ustalamy ponownie, że jutro "Jedziemy turystycznie i wszystkie podjazdy razem" - co już wstępnie ustalaliśmy rano ;), a co stało się mottem tego wypadu. :D Potem do łóżek bo jutro drugi etap Tour The Beskid Żywiecki.

Spalono: 0,73kg.





Komentarze
arturswider
| 08:06 środa, 21 września 2011 | linkuj Hej,

Muszę sprawdzić ten Speed Max przy następnym zjeździe z podobną prędkością. Będę obserwował licznik - jeżeli przekroczy 76km/h, a on wskaże znów max 76,00 tzn. tak ma i koniec, choć nie wieżę w to, że może mieć taką śmieszną blokadę. Jeżeli nie ma blokady, a kwestią przypadku było, że rok po roku mam taki sam Speed Max to to naprawdę FUKS, że jest to IDEALNIE taki sam pomiar, co do drugiego miejsca po przecinku... ;)

Tomek, chciałem opisać wszystko najciekawiej jak się da. Też mi się podoba. :)
Platon
| 17:50 wtorek, 20 września 2011 | linkuj Wyczerpujący opis :D
suchy
| 11:55 wtorek, 20 września 2011 | linkuj Ten Vmax to pewnie nie wina "ograniczeń" licznika tylko techniki pedałowania :P (76kph@ 50x11 ~128rpm jest co poprawiać:D)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wyodw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]